Rzecz będzie o gotyckiej polifonii. Dlaczego „gotyckiej”?
Ponieważ rozwinęła się w czasach „gotyckiego średniowiecza”. Bo
i tak zwykliśmy z grubsza dzielić tę wielką epokę: na średniowiecze
„romańskie” i „gotyckie” – pod względem stylów
architektonicznych w Europie średniowiecznej panujących. Architektura
bowiem, jako sztuka najmocniej związana z egzystencją człowieka,
decyduje o stylu uniwersalnym epoki.
Wprawdzie sztuka polifonii – technika wielogłosowa – poczyna się
jeszcze w średniowieczu „romańskim” wczesnym dwugłosowym organum,
to przecież dojrzewa i rozkwita w czasach gotyku, w stylu ars
antiqua, nazwanym tak ex post, przez Jakuba z Leodium, z perspektywy
ars nova.
Chcemy w tym cyklu pokazać jedność duchową chrześcijańskiej
Europy, w drugim jej tysiącleciu, od strony muzyki i twórczości
kompozytorskiej. Proponujemy więc wędrówkę przez kolejne stulecia
w przestrzeń kultury europejskiej, genetycznie śródziemnomorskiej,
zwanej też kulturą świata zachodniego – od średniowiecza, do
XIX-wiecznego romantyzmu. Kultura ta jest w swej różnorodności jedna;
stanowi w różny sposób podzielną wspólnotę ducha.
Owa jedność kultury w dawnych wiekach tym bardziej nas zadziwia, skoro
uświadamiamy sobie ogromne, z naszego punktu widzenia, trudności
i przeszkody komunikacyjne tej Europy – bez linii kolejowych i szos,
z rzadka tylko przecinanej traktami – w której podróże przez dzikie
przestrzenie z miasta do miasta trwały tygodniami. Ludzie różnych
krajów mówili w życiu codziennym różnym językami, często etnicznie
podzieleni, narodowościowo skłóceni, wrodzy sobie, w stanie wojny.
A przecież w wyższej sferze ducha coś ich istotnie łączyło; w trzech
zasadniczych płaszczyznach: wiary, artyzmu, myśli; religii, sztuki,
filozofii. Zaś podstawowym spoiwem, czynnikiem integracji była
łacina (stąd też mówimy o „średniowieczu łacińskim”) – język
powszechny warstw oświeconych Europy zachodniej i środkowej, uniwersum
języka obejmujące sakralną i świecką sferę życia duchowego a panujące
nieprzerwanie przez całe średniowiecze po wiek XVI i XVII.
Jedność więc duchowa Europy, wbrew podziałom, rozdarciom, wojnom.
Integracja ducha, w której manifestuje się jasna, optymistyczna strona
dziejów. W przeciwieństwie do ich strony ciemnej, pesymistycznej...
Historia bowiem ludzkiego świata, cywilizacji i kultur jest do rdzenia
dialektyczna, rozdwojona; tak ją trzeba widzieć i pojmować:
dualistycznie, biorąc pod uwagę jej dwie strony; z mocnym wszelako
przeświadczeniem, że ta jasna strona jest wyższa i nad ciemną
góruje pozwalając przynajmniej pytać o sens ostateczny dziejów. Tutaj
przecież, w tej jasnej sferze, otwiera się, ponadhistorycznie,
nadczasowo, owa „przestrzeń dzieł wiecznych” – jak ją pięknie
nazwał Zygmunt Kubiak, niedawno zmarły wielki nasz pisarz, tłumacz,
eseista, historyk kultur antycznych Grecji i Rzymu, niezrównany po
najcenniejszym dziedzictwie duchowym Europy Przewodnik.
Pamiętając bowiem o tamtej złej stronie, ciemnym tragizmie i mrocznym
okrucieństwie historii, współczując odwiecznemu bólowi i udręce
ludzkiego świata – tak jak współczuł mu Zygmunt Kubiak – nade
wszystko warto zajmować się tą dobrą stroną: myślą rozświetlającą mroki
dziejów, pięknem dającym radość i otwierającym na Boskość.
Epoka gotyku to również rozkwit scholastyki, apogeum filozofii
i teologii średniowiecza, czasy wielkich filozofów i teologów:
Abelarda, Alberta Wielkiego, Tomasza z Akwinu, Dunsa Szkota; także czasy
fundowania i krzepnięcia uniwersytetów (najstarszy założono
w Bolonii w roku 1000), rozwoju uniwersyteckiej kultury – we Francji,
Italii, Niemczech, Szwecji, Czechach, Polsce...
Pisze wybitny znawca św. Tomasza, dominikanin ojciec Chenu:
„Scholastyka? Bez względu na to, czy ktoś chce myśl
średniowieczną gloryfikować czy spotwarzać, prawie zawsze tym mianem ją
opatruje – tak określa średniowieczną teologię, filozofię, a nawet
prawo i inne dyscypliny tej epoki. Ale co chce przez to powiedzieć?
Ktokolwiek przystępuje do lektury jakiegoś tekstu Szkoły, nie może
oprzeć się wrażeniu, że wchodzi w dziwny świat. Nawet jeśli dobrze
rozumie średniowieczną łacinę, czuje się zbity z tropu szczególną
aparaturą, strukturą rozumowań, rozczłonkowaniem tekstów, monotonią
formuł, nieustannymi zabiegami zmierzającymi do tworzenia działów,
poddziałów i rozróżnień, beznadziejną bezosobowością stylu. Człowiek
współczesny czuje się wśród tych tekstów jakby na wygnaniu, które źle
znosi, a które w momencie pierwszego kontaktu ze średniowieczem
przesłania mu ogromną różnorodność ludzi i pokoleń – tak dalece, że
zapomina, kto zaludniał „scholastykę”; zapomina, że do niej należą
Anzelm i Ockham, Abelard i Ryszard od św. Wiktora; zapomina, że w jej
obrębie mieści się gawędziarski humanizm Jana z Salisbury, Cyceronowa
proza Piotra de Blois, bogata retoryka Wilhelma z Owernii, harmonijny
symbolizm Bonawentury, nieokiełznana swada Rogera Bacona i tak dalej.
To prawda, że styl scholastyczny – od strony zewnętrznej
i wewnętrznej – poświęca wszystko na rzecz pewnej
„techniczności”, której surowe rygory odzierają go z blasków sztuki
pisarskiej. Myślenie jest „zawodem”, którego prawa są też
szczegółowo określone. A więc przede wszystkim prawa gramatyki, która
promowana zostaje do godności dyscypliny filozoficznej, jest gramatyką
spekulatywną. Wraz z gramatyką, i w większym niż ona stopniu,
odpowiednim narzędziem myślenia stanie się dialektyka, co stanowi drugą
charakterystyczną cechę scholastyki: scholastyk jest dialektykiem.
Wiara i rozum – równowaga pomiędzy tymi dwoma porządkami ma w wiekach
średnich zupełnie inny charakter i nie da się zdefiniować na gruncie
antagonizmu dwóch czynników ubiegających się o zwierzchnią władzę –
równowaga ta polega na równouprawnionym przenikaniu się wzajemnym
tworzywa i metod tych porządków, zarówno w filozofii jak i w teologii.
Św. Tomasz jest filozofem scholastycznym nie dlatego, że głosi pewną
ilość tez ogólnie przyjętych przez «philosophia perennis», ani nie
dlatego, że dąży do pogodzenia wiary z rozumem, ale dlatego, że jako
mistrz lektury myślicieli starożytnych czyni swoim kapitał myśli
starożytnej i wykorzystuje go zgodnie z możliwościami dialektyki.
Myśli swoje formułuje Tomasz w takiej postaci i w takim stylu, jaki
w jego epoce był najpowszechniej stosowany. Jego «questiones
disputatae» świadczą o tym, że styl scholastyczny zdolny jest do
wielkiego rozmachu w rozwoju swoich form. Natomiast
Summa, ogołocona raczej z wszelkiej ornamentyki, stanowi
arcydzieło gatunku literackiego charakteryzującego Szkołę, stanowi
«summę» jako systematyczną encyklopedię określonej nauki.”
Tenże o. Chenu o uniwersytetach:
„Historyk, który zrozumie, że uniwersytet narodził się w łonie
Kościoła i był tworem kościelnym właśnie, nie zdziwi się, że Kościół
w nim widział swoje środowisko organizacyjne i duchowe, a zarazem będzie
skłonny dostrzegać czynniki różnej proweniencji i natury, wchodzące
w skład przepisów prawnych, które kształtowały ustrój uczelni jako
instytucji nauczającej.
Uniwersytet, intelektualna korporacja miejska, jest również instytucją
kościelną, mającą swój «urząd» i korzystającą z własnych praw
i uprawnień, zgodnie ze statutami nadawanymi jej przez władze
chrześcijańskiej wspólnoty, której chce służyć. Polityka autonomii,
praktykowana w stosunku do zakonów, znajduje tu szczególnie korzystne
zastosowanie: dzięki niej rozwijają się znacznie szybciej i szerzej
kontakty między ludźmi, którzy poruszając się swobodnie sprawiają, ze
życie umysłowe, podobnie jak wymiana handlowa, przybiera oblicze
międzynarodowe. Ruchliwość i zarazem scentralizowanie nowych zakonów są
adekwatnym odpowiednikiem rozwoju społeczeństwa i Kościoła: zakon braci
mniejszych i zakon kaznodziejski staną się żywiołowymi adeptami nowego
stylu nauczania, którego inspiratorem jest Kościół. Anglicy. Niemcy,
Włosi – Aleksander z Hales, Albert Wielki, Bonawentura i Tomasz
z Akwinu – uczynią z Paryża intelektualną stolicę chrześcijaństwa.
Duszą instytucji i racją bytu kościelnej jurysdykcji staje się, rzecz
jasna, wydział teologiczny.”
Rozbrzmiewająca w kościołach i katedrach średniowiecznej Europy muzyka
– sztuka uczona (ars docta), w swoich kompozycyjnych podstawach
pojmowana wprost jako nauka – powstaje w aurze myślowej nasyconej
problemami teologii i metafizyki, atmosferze intelektualnej, której
głównymi ogniskami są właśnie uniwersytety; w Polsce najstarszy
uniwersytet, krakowski, założono w roku 1364.
Sprzęgnięta z łaciną muzyka wokalna (bo ona w średniowieczu panuje)
mówi językiem uniwersalnym, ponadetnicznym, międzynarodowym;
komponowana według tych samych zasad obowiązujących we wszystkich
ośrodkach – kościołach, katedrach, klasztorach różnych krajów Europy,
gdzie się tę muzykę w jej formach uprawia: organum, motet, conductus...
Te same prowadzenia i łączenia głosów, współbrzmienia, kadencje; ten sam
puls, te same rytmy. Wspólne dziedzictwo liturgicznych tekstów. Podobnie
uniwersalnym językiem stylu „mówi” też ówczesna architektura: we
Francji, Niemczech, północnej Italii, w Niderlandach, Danii, Szwecji, na
Wyspach Brytyjskich, w Polsce, Czechach, na Węgrzech budowle sakralne
i świeckie wznosi się według tych samych, „gotyckich” zasad.
Tu może przypomnijmy – za Władysławem Witwickim, z jego uroczej
książki o stylach, że „nazwa gotyku powstała w Italii. Użył jej po
raz pierwszy w wieku XVI historyk sztuki Giorgio Vasari w zamiarze
pogardliwym – na oznaczenie barbarzyńskiego stylu, który nie ma nic
wspólnego z tradycją sztuki starożytnej. Ciekawe, co go mogło tak razić
w arcydziełach sztuki gotyckiej. Niewątpliwie nadmiar pewien, pewien
brak tchu, nieopanowanie i nadmierna zawiłość form.”
Według tych samych systemów nauk przekazuje się wiedzę na
uniwersytetach w Paryżu, Padwie, Bolonii, Oksfordzie, Kolonii,
Heidelbegu, Uppsali, Pradze, Krakowie; te same fundamentalne kwestie
teologii i filozofii się roztrząsa.
Kompozytor tamtych czasów – o którym raczej mało wiemy, a sposobów
jego pracy możemy się tylko domyślać, pisze organa, motety, kondukty
w artystycznej aurze gotyku i w intelektualnej atmosferze scholastyki.
Czy znaczy to, że pisze muzykę „gotycką” i „scholastyczną”? To
oczywiście uproszczenie, zawierające jednak ziarenko prawdy
i skłaniające nas do podwójnej analogii:
Analogii pozwalającej mówić też o związkach, pokrewieństwach...
Do takich czynności zachęca nas również Erwin Panofsky, swoim
odkrywczym studium Architektura gotycka a scholastyka. Pisze
znakomity ten badacz–historyk sztuki: „Wczesna scholastyka
narodziła się w tym samym czasie i kręgu, w którym w Sugerowej budowli
St-Denis wyłoniła się architektura wczesno–gotycka. Oba bowiem –
nowy styl myślenia i nowy styl budowania, choć wypracowane przez «wielu
mistrzów z różnych narodów», jak wyraził się Suger o swych budowniczych,
i przybierające wkrótce charakter ruchu prawdziwie międzynarodowego –
szerzyły się z obszaru, zawartego jak gdyby w kole o promieniu blisko
stumilowym, z centrum w Paryżu. I jeszcze przez półtora wieku skupiały
się nadal na tym obszarze.
Tu właśnie na przełomie XII i XIII wieku powstała, jak się powszechnie
przyjmuje, dojrzała scholastyka, dokładnie zatem wtedy, gdy system
dojrzałego gotyku święcił swe pierwsze triumfy w Chartres i Soissons.
I tu za panowania Ludwika Świętego osiągnięto pewną klasyczną czy
szczytową fazę w obydwóch dziedzinach, zaś cechy różniące dojrzałą
scholastykę od wczesnej są znamiennie analogiczne do owych
wyróżniających dojrzały gotyk od wczesnego.
Gdy zastanawiamy się, jak mogła oddziałać na tworzenie się wczesnego
i klasycznego gotyku owa stała skłonność myślowa, wykształcona przez
wczesną i rozwiniętą scholastykę, słusznym będzie pominąć pojęciowe
treści tej doktryny i skupić się na jej modus operandi [sposobie
działania], że posłużymy się terminem zaczerpniętym od samych
scholastyków.”
Tu dodajmy i podkreślmy, że w tym samym francuskim centrum gotyku
i scholastyki działa również najważniejsze, najbardziej intensywne
ognisko uprawy sztuki polifonii!
Analogia muzyki z architekturą opiera się na pojmowaniu muzyki
jako dźwiękowej struktury i konstrukcji. I choć muzyczna
konotacja tych terminów jest wymysłem dopiero naszych czasów, to mamy
przecież powody aby taką (nieuświadomioną?) koncepcję kompozytorom
ars antiqua przypisywać; świadczą o niej ich utwory, a także reguły
w traktatach, tyczące: stosowania współbrzmiących interwałów, notacji
mensuralnej rytmu, stosunków między rytmem a melodią, między ruchem
głosów a współbrzmieniem, komponowania organum i motetu do cantus
prius factus.
Przeznaczona dla religijno–liturgicznych celów muzyka jest więc
konstruowana precyzyjnie – w poziomie i pionie, proporcjonalnie pod
względem rytmu, kroków melodycznych, współbrzmień, formy całości.
Konstruowana arytmetycznie i geometrycznie, według prostych zasad
liczbowych. Koncypowaniem i komponowaniem utworu muzycznego rządzą
zasadniczo te same reguły proporcjonalnego wiązania elementów, co
projektowaniem i budowaniem–wznoszeniem dzieła architektury (to
strukturalno–liczbowe podobieństwo muzyki z architekturą dostrzeżono
i podkreślano już w średniowieczu).
Tak „architektonicznie” komponowana muzyka rozbrzmiewała
w katedralnych wnętrzach, dla nich głównie przeznaczona, do nich
akustycznie dostosowywana.
Wśród stylów architektonicznych, znaczących dzieje chrześcijańskiej
kultury Zachodu, gotyk, panujący aż trzy wieki – od XII do XV
– jest stylem najbardziej wyrazistym, oryginalnym.
Pisał Władysław Witwicki: „Już romański styl cechowała na Północy
rzetelność – gotyk idzie w tym kierunku jeszcze dalej, wydobywa
i akcentuje składniki architektoniczne pracujące naprawdę. Odsłania
związki między częściami, które dźwigają, i tymi, które ciążą, przenosi
ciężar stropu na podstawę jawnie i oszczędzając materiału jak
najskrupulatniej rozwiązuje coraz lepiej zadanie, które można
sformułować tak: stworzyć z kamienia wnętrze możliwie obszerne i jasne
a dowolnie rozczłonkowane, o jak najwyższym stropie, zużywając jak
najmniej kamieni. Do rozwiązania posłużyły majstrom cechowym z tego
okresu następujące środki: ostry łuk, filar i żebra sklepień”.
A Władysław Tatarkiewicz w swojej Historii estetyki:
„Sztuka gotycka była dalszym ciągiem romańskiej, ale miała też własne
rysy. Na to, co było w niej nowe, złożyły się dwa zupełnie różne
czynniki: pomysł techniczny i filozoficzno–religijny światopogląd.
Pomysł techniczny był nowy; światopogląd zaś był zwykły
chrześcijański, ale teraz sformułowany doskonalej dzięki wielkim
scholastykom XII i XIII wieku, dzięki pomysłowi technicznemu mógł
znaleźć artystyczny wyraz. Oba czynniki wspierały się wzajem: nowa
technika umożliwiła sztukę ekspresyjną i uduchowioną, jakiej
potrzebowali ludzie o spirytualistycznym poglądzie na świat, a potrzeba
ekspresyjnej uduchowionej sztuki pobudziła budowniczych do rozwinięcia
nowej techniki.”
Trzy jeszcze ważne cechy, wspólne dla muzyki i architektury, skłaniają
nas do analogii między gotykiem, jako stylem uniwersalnym Europy,
a powstającą w jego czasach muzyką.
A więc – wyrazistość, nawet ostrość rytmu; sprzęgnięcie pulsu
rytmicznego ze współbrzmieniem. To kojarzy nam się z wyrazistością
rytmów architektonicznych w gotyckich budowlach i z ostrością –
łuków, wierzchołków, wież i wieżyczek – jako cechą emblematyczną tego
stylu.
Dalej – złożoność, harmonijny zestrój linii, warstw: doskonała
kombinacja łuków w gotyckich sklepieniach, struktura filarów, kolumn,
„warstwowość” portali. To ma swoje muzyczne odpowiedniki
zwłaszcza w strukturze–konstrukcji motetów, zarówno ars
antiqua jak ars nova, najbardziej złożonych z form polifonii
średniowiecza.
Wreszcie – uderzające jest podobieństwo rozwoju, ewolucji.
W architekturze – od surowych kształtów monumentalnych budowli
wczesnego gotyku do przesublimowania materii i przerafinowania
konstrukcji w gotyku płomienistym.
W muzyce – od konstrukcji organum Perotina do struktury
izorytmicznych motetów Guillaume de Machaut.
„Gotycka” polifonia średniowiecza ze swoją uniwersalną mową
dźwięków rozwija się w aurze myślowej filozofii scholastycznej.
A intencją scholastyków, jak to zwięźle określi Tatarkiewicz, było
Boga i świat, przyrodę i człowieka, poznanie i działanie ująć w jeden
system pojęć. Mianowicie w system zgodny z zasadami chrześcijaństwa.
Celem zaś głównym tego systemu było logiczne tłumaczenie całości Bytu.
„Manifestatio tedy – rozjaśnienie czy wyjaśnienie – jest
tym, co nazwałbym naczelną, normującą zasadą wczesnej i dojrzałej
scholastyki.” – pisze Erwin Panofsky, w cytowanym studium.
Analogia między polifonią a scholastyką opiera się na średniowiecznym
pojmowaniu – koncepcji – muzyki jako nauki. I w muzyce więc
ówczesnej, podobnie jak w systemie scholastycznym, obowiązuje naczelny
postulat ujaśniania, wyjaśniania, tłumaczenia; z tym że muzyka –
polifonia „gotycka” – tłumaczy tu samą siebie, swoją strukturę,
konstrukcję, budowę, jaśniej może i logiczniej – poprzez precyzyjne
unaocznienie w notacji – niż czyniła to uprzednio muzyka/polifonia
„romańska”, przed–scholastyczna. Raz jeszcze zacytujmy
Panofsky'ego:
„Podobnie jak – określając w sposób dokładny i systematyczny
czas trwania poszczególnych dźwięków – przeprowadzono artykulację
muzyki (to właśnie szkoła paryska zastosowała po raz pierwszy notację
menzuralną), tak też zaczęto artykułować sztuki przedstawieniowe,
dokonując dokładnego i systematycznego podziału przestrzeni, co
prowadziło do «wyjaśniania dla samego wyjaśniania» kontekstu
narracyjnego w plastyce, zaś funkcjonalnego kontekstu –
w architekturze.”
I muzyką tedy ówczesną – „scholastyczną” polifonią gotyku –
rządzą prawa logicznego myślenia, zasady wynikania, sylogizmu, dedukcji,
dowodu, wyłączonego środka, reguły dyskursu, dialogu – mające na celu
dokładne przedstawienie prawdy – demonstratio veritas – mową
dźwięków...