PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 44


Zbigniew Jerzyna

Byłem w Podkowie



Ach, Podkowa Leśna! To dla mnie zawsze było jakieś mityczne zaklęcie. Już w samej nazwie, w umiejscowieniu i w legendach. Od wczesnej młodości, kiedy to pobierałem nauki w Gimnazjum im. Tomasza Zana w pobliskim Pruszkowie, zawsze „coś” gnało mnie do Podkowy. W letnich porach przyjeżdżaliśmy tu kolejką na wagary. W zimie w podkowiańskich laskach uprawialiśmy narciarstwo. Pamiętam nawet maleńką skocznię narciarską zbudowaną na pagórku między Podkową Zachodnią a Główną. W pobliskim Komorowie mieszkała Maria Dąbrowska i mój przyjaciel Władysław Terlecki. Kiedy już później przez wiele lat mieszkałem w Milanówku, przyjeżdżałem dość często na Stawisko do Jarosława Iwaszkiewicza. Do dzisiaj zachowałem w pamięci taki obraz: wieczór lipcowy, takie ciepłe skruszone powietrze, idę i widzę potężną sylwetkę Jarosława na tle kop zboża. I poczułem, że nie pisarz wychodzi mi na spotkanie, ale gospodarz. Jeszcze kilka razy byłem u mieszkającego obok Tomka Burka na trwających godzinami rozmowach i na niezapomnianych porzeczkach rosnących dziko w jego ogrodzie. Nieco wcześniej bywałem w gościnnym domu państwa Barbary i Zbigniewa Mitznerów. Zaprosiła mnie ich córka Krysia, niezwykle utalentowana poetka i malarka, która w bardzo młodym wieku zmarła tragicznie. Nie tak dawno jej brat, a mój przyjaciel Piotr Mitzner wydał zbiorek jej wierszy. Koniecznie muszę jeszcze wspomnieć o kilku obiadkach u Marii Iwaszkiewicz i Bogdana Wojdowskiego. Jakie to było jedzenie! Nie powinno być tu żadnych zdziwień, przecież przyrządzała je sama pani Maria.

W kwietniu tego roku z okazji obchodów 60. Rocznicy Powstania Warszawskiego zostałem zaproszony do Szkoły im. Bohaterów Warszawy w Podkowie Leśnej na spotkanie poświęcone Patronom Szkoły. Nauczycielki Grażyna Zabłocka i Agnieszka Rebzda zaprezentowały niezwykle interesującą wystawę fotografii obrazujących historię Powstania. Dobór zdjęć i ich kompozycja wytwarzały niepokojącą dramaturgię tamtych tragicznych zdarzeń. Było sporo fotografii, które widziałem po raz pierwszy. Chciałem szczególnie podziękować za niezwykle trafne umieszczenie fragmentu mojego wiersza „ 1944” w wydanym z tej „ szkolnej” okazji folderze. Byłem tam w dobrym towarzystwie: Kazimierza Wierzyńskiego, Tadeusza Gajcego i Zbigniewa Herberta. Może przypomnę ten fragment:

Skrzydła historii — pomieszane głosy,
zarys miasta w pożarach — niby
wiatr rozdarty nad ziemią wzbierającą /.../
Jak rozpostarta chorągiew podziemna
mowa ich w nasz czas — rzuca
krwawe freski —


Ta uroczystość w Szkole im. Bohaterów Warszawy ma głębokie uzasadnienie. Podkowa Leśna przez całą okupację zawsze była blisko udręczonej, torturowanej i poniżanej stolicy. A wręcz „ kultowym” łącznikiem między Warszawą a Podkową była sławetna kolejka EKD, która jeszcze wtedy odjeżdżała z ulicy Grójeckiej w pobliżu Marszałkowskiej. Jakże pamiętna jest scena z filmu „ Zakazane piosenki”, która „ rozgrywa się” w tej właśnie kolejce. Kolejką EKD podczas okupacji jeździli przyszli powstańcy na „ ostre strzelanie” do pobliskich lasów. Jeździł też nią Krzysio Baczyński, Tadeusz Gajcy, młody Czesław Miłosz i Andrzejewski w „ konspiracyjną gościnę” do Stawiska Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów. O tym szeroko otwartym dla uciekinierów z płonącej Warszawy domu pisarza dużo i z wielką wdzięcznością pisze Zofia Nałkowska w swoich przejmujących „ Dziennikach z czasu wojny”. I dalej — podczas trwania Powstania Podkowa Leśna zawsze była blisko Warszawy i jej mieszkańców. Pełniła rolę pewnego odwodu. A już po upadku Powstania, po jego kapitulacji, przyjęła „ pod swój dach” całe rzesze zrozpaczonych, rannych uciekinierów.

Ale wróćmy jeszcze raz do szkoły na tę podniosłą uroczystość. Z dala, jakby zza nieistniejącej barykady dochodziły słowa pieśni powstańczych. Ich fenomen polegał na tym, że były piękne i radosne. Śpiewała je młodość. I jeszcze jeden moment tej uroczystości: bardzo młodzi chłopcy, na skrzypcach i na fortepianie grali motywy z pieśni powstańczych. Ach, jak pięknie grali! A obok śpiewały dziewczęta. I wtedy sobie „groźnie” pomyślałem: przecież w tamtych czasach ta miła dziewczynka mogła być sanitariuszką, a ten jedenastoletni chłopczyk o niesfornej czuprynie mógł biegając pomiędzy płonącymi domami i pod obstrzałem, roznosić pocztę powstańczą. Dyrektor szkoły poprosiła, bym przemówił do młodych. Powiedziałem zaledwie parę zdań o tych, którym m.in. poświęciłem rapsod dramatyczny „Iskrą tylko”.

Gdy wracałem historyczną kolejką EKD do Warszawy, szczęśliwy, że znów mogłem być w Podkowie, przypomniały mi się moje inne, dawne wersy:

Najcudowniejsze jest to, co nas łączy
z drzewem i czuciem drugiego człowieka.



 <– Spis treści numeru