PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 40

Recenzje

Beata Wróblewska

Izabela Górnicka-Zdziech, Rozmowy pod niebem, WAM, Kraków 2003.



Rozmowy pod niebem Izabeli Górnickiej-Zdziech są cyklem niezwykłych wywiadów z ludźmi, którzy na co dzień zawodowo zajmują się tworzeniem kultury. Niezwykłość tych rozmów wynika z tematu. Autorka książki pyta bowiem swoich rozmówców o ich relacje z Bogiem, drogę wiary, charakter doświadczenia religijnego. W kulturze współczesnej naruszono wszelkie tabu. Z ogromną swobodą, jawnie, niemal ekshibicjonistycznie ludzie współcześni, pokazując swoją twarz wielu tysiącom czytelników pism czy wielu milionom widzów, rozprawiają o sprawach najintymniejszych. Bardzo rzadko jednak tematem wypowiedzi publicznych i prywatnych rozmów jest wiara. Kiedy opowiadam swoim uczniom o moim odczuwaniu Boga, milczą skrępowani, jakby zażenowani tą sytuacją. Mają jednak ogromną potrzebę opowiedzenia o swoim doświadczeniu religijnym. Ostatnio zadałam na klasówce temat „Rozmowa z Bogiem, forma, funkcja”. Uczniowie, którzy go wybrali, opisali w bardzo bezpośredni sposób swoją religijność. Ich własne przeżywanie wiary było dla nich tak ważne, że nie przywołali tekstów literackich, które stanowią zapis doświadczeń religijnych. Wbrew temu, co wokół się dzieje, istnieje zatem potrzeba prowadzenia „rozmów pod niebem”.

Współcześni ludzie nie potrafią także opowiadać o doświadczeniach religijnych. Zwykle wygłaszają komunały: „Pan Jezus Cię kocha!”, „Otwórz się na Boga”. Tymczasem Izabela Górnicka-Zdziech nakłania swoich rozmówców do tego, by opowiadali o bardzo konkretnych sprawach — o wpływie dzieciństwa i wychowania na ich religijność, o momentach przełomowych, o tym, czy uprawiany zawód sprawia, że wiara ma specyficzny charakter, i o tym, czy i jak wiara kształtuje życie zawodowe. Czy sztuka powinna ukazywać zło w sposób atrakcyjny? Co to znaczy moralność w sztuce? Czy istnieją granice artystycznej wolności?

Pisarka stawia także pytania fundamentalne, takie, z którymi wciąż na nowo każdy z nas musi się mierzyć. Pyta: Czym jest zło? Dlaczego nieskończenie dobry Bóg na zło przyzwala? Jaki sens ma cierpienie dzieci? Czy można je zaakceptować i jak to uczynić? Czym jest wolność, czy istnieje przeznaczenie?

Na te pytania rozmówcy Izabeli Górnickiej-Zdziech udzielają nieraz zaskakująco różnych odpowiedzi, tak jak różne są ich osobowości, drogi życia i wiary. Niektórzy reprezentują postawę ortodoksyjnych neofitów, inni, określając siebie jako katolików, mówią o różnych problemach wiary w sposób bardzo niedogmatyczny. Wśród rozmówców są tacy, którym dany jest mistyczny wymiar wiary i tacy, którzy postrzegają świat tylko w sposób rozumowy i pragnąc cudu jednocześnie nie potrafią weń uwierzyć. Autorka znakomicie za pomocą tytułów, które są najbardziej znaczącymi fragmentami zdań wypowiedzianych przez rozmówców, podkreśla charakter postaw i najważniejsze rysy osobowości bohaterów wywiadów, niejednokrotnie zestawia ze sobą wypowiedzi osób krańcowo różnych. Książka kończy się rozmową z księdzem Janem Sochoniem, który zza ołtarza patrzy na świeckich. Ta ostatnia rozmowa wykracza niekiedy poza jednostkowe świadectwo wiary i stanowi próbę spojrzenia na kościół jako na całość.

Autorka nie unika pytań kłopotliwych dla rozmówców. Janusza Kotańskiego, pracownika Instytutu Pamięci Narodowej, pyta o przebaczenie, tak istotne przecież w nauce Chrystusa. I o to, czy chrześcijanin może pozwolić sobie na nienawiść i pogardę. Wojciecha Wysockiego, który rozwiódł się z pierwszą żoną i żyje w związku niesakramentalnym, o to, z zachowaniem którego przykazania ma największy kłopot. Podziwiam zresztą takt autorki, która stawiając nawet drażliwe pytania i wypytując o sprawy osobiste, czyni to niezwykle delikatnie. Być może dzięki temu jej rozmówcy opowiadają w przejmujący i szczery sposób o sprawach bardzo intymnych: o śmierci najbliższych, o miłości, nałogach. Niekiedy zresztą w czasie rozmowy — tak dzieje się np. podczas wywiadu z Ludmiłą Marjańską — możemy zobaczyć prywatną twarz Izabeli Górnickej- Zdziech. Ze sposobu stawiania pytań, z atmosfery poszczególnych rozmów można zrekonstruować postać autorki. Ona jest także jej istotną bohaterką, a zadawane przez nią pytania pozwalają odczytać historię jej wiary, jej religijny światopogląd.

Izabela Górnicka-Zdziech jest znakomicie przygotowana do spotkania z każdym z rozmówców. Wie o ich artystycznym dorobku wszystko lub niemal wszystko. Jej wypowiedzi wynikają z przeczytanych i przemyślanych lektur, układają się w logiczny ciąg. W rozmowie potrafi przywołać konkretny utwór, nawet zacytować potrzebny fragment. A wszystko to w czasach, gdy w mediach — prasie i radio, obowiązuje żałosny styl prowadzenia rozmów. Młodym dziennikarzom (celują w tym dziennikarze TV) wydaje się, że wystarczy dobrze wyglądać i mieć odrobinę wrodzonej inteligencji, by przeprowadzać wywiady. Często odnosi się wrażenie, że nie słuchają odpowiedzi swoich rozmówców. Sprawiają wrażenie skupionych na sobie i na tym, co za chwilę powinni powiedzieć. Izabela Górnicka-Zdziech słucha uważnie i może dlatego potrafi zadawać nie tylko przygotowane wcześniej pytania — także te które samorzutnie wypływają w czasie wywiadu. Rozmowy pod niebem są zatem ze względu na temat i styl dziennikarstwa książką niezwykłą, niedzisiejszą, w najlepszym tego słowa znaczeniu.







Grażyna Zabłocka

W niewielkich wnętrzach o ważnych wydarzeniach


Muzeum Literatury w Warszawie, Wielki Tydzień, 7.04.-8.05.2003.



Tę wystawę ujrzeli w swoich snach dwaj autorzy: Jacek Chromy i Łukasz Kossowski. Zaprosili do współpracy instytucje państwowe i kościelne, rodziny artystów, kolekcjonerów i wydobyli na światło dzienne różnorodne dzieła sztuki polskiej XIX i XX wieku przedstawiające wydarzenia najważniejszego tygodnia życia Jezusa: od Niedzieli Palmowej do Niedzieli Zmartwychwstania. Zebrana wybitna twórczość plastyczna i poetycka pokazała nasz Wielki Tydzień; krocząc po salach Muzeum Literatury w Warszawie mogliśmy przenieść się w przeszłość, a więc „dziś, tylko cokolwiek dalej” ojczystej kultury.

Zamiar organizowania ikonografii Wielkiego Tygodnia autorzy tłumaczą odejściem w niepamięć niedawnych, artystycznych świadectw lat 80. oraz próbą nawiązania do inicjatyw lat 30., kiedy sztukę religijną prezentowano w europejskich stolicach i Ameryce. Wystawa przypomniała autorów znanych i ich znane bądź nieznane prace, a także zupełnie nieznanych lub mało znanych, a uważanych za najwybitniejszych przedstawicieli nurtu sztuki sakralnej dwudziestolecia międzywojennego.

Był nim zrzeszony w Bractwie św. Łukasza Antoni Michalak, którego dwa Ukrzyżowania chyba po raz pierwszy od czasów II Rzeczypospolitej udostępnione zostały publiczności. Jego twórczość inspirowana wielkim malarstwem europejskim, porównywana z rzeźbami Wita Stwosza czy obrazami Masaccia, nagrodzona na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Religijnej w Padwie w 1931 roku i na wystawie Konkursowej „Polska Sztuka Kościelna” uznana została za niekościelną. Michalakowi zarzucano niesakralny charakter prac, to, że nie wywołują one uczuć religijnych.

Ekspozycja w Muzeum Literatury objęła malarstwo religijne, sakralne, kościelne. I choć powszechnie terminy te używane są synonimicznie, właśnie w Muzeum można się było przekonać, jak konwencjonalna i płynna jest między nimi granica.

Niewątpliwym walorem wystawy było zaprezentowanie tego samego tematu, motywu przez różnych artystów. Kilka „Ukrzyżowań”, „Betanii”, „Zmartwychwstań” dało okazję poznać indywidualność twórców, a niektóre artystyczne eksperymenty przekonały, że drogi sztuki i kościoła nie zawsze były ze sobą sprzężone. Innym walorem wystawy było połączenie sposobu obrazowania wyraźnie religijnego z — można by rzec — zupełnie świeckim, jak w przypadku intrygującego obrazu Adama Bunscha, którego sakralność, podobnie jak dzieła Antoniego Michalaka, kwestionowała krytyka. Jego obraz umieszczony w pokoju Resurrectio zdecydowanie nie nadaje się do wnętrz kościelnych, ale czyż jest mniej religijny przez to, że wywołuje biblijne skojarzenia, służy indywidualnej kontemplacji?

Nieprzypadkowo całą historię Paschy zamykał obraz „Spotkanie w Emaus” Jacka Malczewskiego, który mistrzowsko uchwycił moment zaskoczenia, koncentracji, siły. Te trzy elementy wyznaczyły podobną rolę niewielkiemu muzeum: nieoczekiwanego spotkania, skupienia uwagi na tym, co najważniejsze, potęgi arcydzieł.

Kilkadziesiąt prac plastycznych udokumentowano w wydanym na tę okazję katalogu. Szkoda, że na jego stronach nie znalazła się fotografia przedstawiająca ucztę paschalną w formie instalacji owalny stół i 13 talerzy, która miała być uzupełnieniem sąsiadującej z nią kompozycji. Dla współczesnego odbiorcy prostota i zwyczajność środków może być bardziej sugestywna niż złożona symbolika „kosmicznej przestrzeni”. Takiej wystawy nie było i nieprędko będzie. Zatem zaproszenie do stołu przez Janusza Marciniaka pozostanie znakiem, że udział w uczcie może wziąć każdy w różnym miejscu i różnym czasie. — Gdyby ta wystawa miała inny tytuł, słyszelibyśmy o niej w pierwszym wydaniu dziennika telewizyjnego i miałaby sponsorów najbardziej znanych firm, a ponieważ był to „tylko” Wielki Tydzień — temat niewygodny, niemodny, sponsorów było znaleźć trudno i została świadomie przemilczana przez największe czasopisma i programy telewizyjne — skomentował największe wydarzenie kulturalne stolicy współautor katalogu i autor przewodnika po muzealnych zabytkach i salach.




 <– Spis treści numeru