Napisać powieść
o małej ojczyźnie,
jak B.,
jak C.
i jak A... .
No, może starczy wiersz.
Ten kawałek kraju,
nie...
Mickiewicza
dawniej Friedrichstrasse
7, mieszkania 3
pokój po lewej...
nie, ten kąt pod ścianą,
nie, ta skóra
o tyle lat młodsza,
więc właściwie inna,
cholera, jakżeż ona
nazywała się
dawniej?
lecz czy potrafię
odbudować wiernie
tę zorzę
poziomo zjeżdżam
w kopalnie
epoki kamiennej
lecz czy zostanie
kamień na kamieniu
kiedy pożółkła jutrzenka
natrze
i znowu słyszę
roznosiciele świtu dzwonią
na mszę
Czas przypomnieć blask słońca na rynnie,
Co w upale drzemała bezczynnie.
Czas przypomnieć tramwajowe tory
I na szynie – liść na szkarłat chory.
Czas przypomnieć, czas w sobie rozboleć
Jakiejś zimy minionej gołoledź,
Jakiejś wiosny minionej i słotnej
Zapach jezdni – po deszczu wilgotnej.
Choć smagają, gotowe zbalsamieć
Tamta dawna ulewa i zamieć,
Tamten dawny blask słońca na rynnie,
Co w upale drzemała bezczynnie.
W nieznanym mieście, w którym zabłądziłem,
Nagle ujrzałem zamierzchłą cukiernię,
Te same lampy i jaskrawe światło,
Nie wypłowiałe przez te wszystkie lata,
Ten sam kontuar, fotele, stoliki:
Udzielne księstwo szparkiej kelnereczki
Jej drobnych draźniąt dotykałem we śnie –
Pachniała żądzą, ciastkami i piwem
I już z daleka przeczuwałem zapach.
Ten sam gwar miasta, ten sam zmierzch sierpniowy,
Po którym przyjdzie ten sam, dawny, wieczór,
Ta sama sadza na tej samej szybie
Tych samych drzwi, lecz kiedy je pchnąłem,
Pogasły światła.
Kiedy człowiek w odpowiednim stopniu
pochłonięty jest jakąś myślą, przywabia
Umarłych, tak jak wysokie i ostre
przedmioty przyciągają energię z atmosfery.
Jakub Deml
Spotkałem Jana. Wiedliśmy rozmowę
na pomoście jakiegoś starego tramwaju
takie jeździły jeszcze w latach sześćdziesiątych,
od remizy do sądu, ulicą Piekarską.
Mówię mu wreszcie: „Ty przecież nie żyjesz”.
„Tak – odpowiedział zapatrzony w niebyt. –
Tylko przypadkiem nie rób z tego wiersza,
spotykanie umarłych, we śnie czy na jawie,
tyle już razy było opisane”.