Zanim odejdę
chciałabym
w gałęzie drzew wplątana
z liśćmi poszumieć
które kołysze wiatr
na łące rozdzwonionej
odpocząć przez chwilę
tatrzańskich szczytów dotknąć
nim dotknę gwiazd
(M. Kann, Moja ziemia, moje niebo)
Na ziemi połtawskiej, pomiędzy Kijowem a Charkowem znajduje się
miasteczko Łochwica, w którym bicie dzwonów przypominało dzieciom pożegnanie ojca, a dźwięczna
rosyjska mowa i malownicze krajobrazy ukraińskie nie oznaczały
swojskości, nie dawały poczucia
bezpieczeństwa. Wdowa po farmaceucie, Maria z Siewruków Kann
(rodem z Wilna) przewidując los,
jaki miały zgotować sowieckie władze, z pięciorgiem dzieci dołączyła
do polskiej karawany. Repatriacyjny pociąg nabity do ostatniego
miejsca, znany choćby z Przedwiośnia Żeromskiego, zastąpił konny
wóz, który – aż trudno uwierzyć – zdołał dociągnąć z dalekiej Ukrainy do Polski tylu pasażerów. Z radości całowano słupy
w płocie granicznym, a plac Bankowy w Warszawie wydał się krainą baśni. „Byłam pewna, że równie pięknego pałacu nie ma na
całym świecie”, Maria – autorka
tych słów, owego zachwytu budowlą projektu Antonia Corazziego,
jako kilkuletnia dziewczynka trafiła szczęśliwie do małej czytelni
obok kościoła Wizytek, gdzie bibliotekarka starannie przygotowała
ją do dalszej edukacji. Matka zajęła się organizowaniem od podstaw Centralnej Apteki Więziennej,
aby zapewnić swojej gromadce własny kąt i opiekę medyczną, bo „zajęte szczyty płuc” dawały o sobie
znać. Maria wybiera studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim, uzyskuje stopień magistra filozofii. Równocześnie studiuje estetykę pod kierunkiem prof. Tatarkiewicza i kończy Studium Pedagogiczne przy UW.
W walce z atakującą gruźlicą
pomaga jej Sabina Marcinkowska,
drużynowa 45 WŻHD im. Emilii
Plater, która wciąga ją do harcerstwa, oferując odpoczynek w górskim klimacie, rozwój zdolności
i nowe przyjaźnie. Dzięki Jance
Żeligowskiej (córce generała) Maria Kann odzyskuje swoje domowe
imię: Murka, a dzięki Głównej
Kwaterze Harcerek znajduje pracę
w harcerskiej szkole im. Andrzeja
Małkowskiego przy ul. Kruczej 9
(tę szkołę opisała w swojej książce
Koniec i początek świata). Szybko
poczuła się członkiem wielkiej rodziny, współpracując z Aleksandrem Kamińskim w Żywym Teatrze, razem z Natalią Hiszpańską – kierowniczką kręgu harcerskiego „Wilcze Gniazdo”, organizując harcerski chór. Innych przyszłych przyjaciół harcerzy i lotników poznała na Zlocie w Gdl
na Węgrzech. W tym „szyku odlatujących żurawi” brali udział m.in.:
Jan Klasa, Kazimierz Kula, Stanisław Piątkowski, Stefan Waciórski,
Tadeusz Derengowski, Tadeusz Matławski.
Ci najlepsi, doświadczeni piloci
byli prelegentami kursu szybowcowego, który ukończyła w Gimnazjum im. Czackiego. Ten, tuż przedwojenny czas zalicza Maria Kann do
najbardziej udanych, kiedy w święta
w 1938 r. w Domu Harcerskim
wystawiano podobno jedyną, jak
dotychczas szopkę lotniczą w naszym kraju, którą napisała ze Stefanem Waciórskim. Ważna w jej życiu
staje się przyjaźń z Zofią Kossak-Szczucką, zachęcającą do pisania
i rekomendującą powieści w znanych wydawnictwach, jak Gebeth-
ner i Wolff, którego redaktor Józef Zaremba (mąż Ewy Szelburg-Zarembiny) współtworzył z Marią
Kann podziemne literackie wydawnictwo „Załoga”.
Znowu zapada na ciężką chorobę – zapalenie opon mózgowych. Matka zapewnia jej znakomitą opiekę w Szpitalu im. Dzieciątka Jezus. Natychmiast po wybuchu wojny zgłosiła się do PCK, proponując swoje usługi jako sanitariuszka (po odpowiednim przeszkoleniu). Pomagała pracownikom apteki przy roznoszeniu lekarstw do
szpitali i nowo powstających punktów sanitarnych. Irena Lewandowska, kierująca akcją organizowania
15 szpitali pomocniczych, powierzyła jej zorganizowanie jednej z filii Szpitala Ujazdowskiego. Budynki
apteki więziennej zostały zbombardowane, matka Marii Kann zaczęła organizować aptekę na nowo,
część zapasów ukrywała dla chorych konspiratorów. Marii powierzono nowe zadanie – Podziemny
Sanitariat Harcerski m. Warszawy
– komórkę przygotowującą pomoc
sanitarną na wypadek powstania.
Zajmowano się dostarczaniem środków znieczulających do więzień,
wyrabiano zaświadczenia o inwalidztwie młodzieży zagrożonej wywiezieniem na roboty do Niemiec,
oddziałom leśnym dostarczano leki
i materiały opatrunkowe. Zdarzały
się i trudniejsze akcje, jak opisana w Niebie nieznanym pomoc
przy wykradzeniu z więzienia Stanisława Tomaszewskiego, grafika
ps. „Miedza”, projektanta i wykonawcę słynnych w Warszawie grobów wielkopostnych w kościele św.
Anny. W akcji brali udział i Alfons
Karny, znany rzeźbiarz, i Edmund
Burke – artysta malarz, i inni.
W trudnych zadaniach pomagała
jej Maria Jasiukowicz, żona Stanisława, jednego z „szesnastu” aresztowanych przez NKWD, zmarłego
w 1946 r.
W latach 1942-43 Maria Kann,
mieszkająca niedaleko getta, obserwująca tragedię jego mieszkańców,
razem z Zofią Kossak-Szczucką
brała udział w akcji ratowania zagrożonych śmiercią Żydów, włączając się do działań „Żegoty”. Sama,
ukrywając się, pisała swój apel
– wołanie na pomoc ginącym pt.
Na oczach świata. O tej broszurze Władysław Bartoszewski pisał,
że „było to jedyne w swoim rodzaju wydawnictwo, wydane nielegalnie, poświęcone całkowicie sprawie getta warszawskiego (...), a jej
znaczenie informacyjne, polityczne,
propagandowe było nieporównanie większe od wszelkich relacji rozsianych po czasopismach”.
Cały czas uczestniczy w konspiracji, „Aleksander Kamiński nieraz korzystał z mego pośrednictwa
w podbramkowych sytuacjach” –
wspomina. Przez jej ręce przechodzi wiele grypsów, zna dokładnie
życie więzienne, lekami z matczynej apteki zasila więzienny szpital.
Los wyznaczał jej coraz to nowe
zadania. Dostała wezwanie od
Macieja Kalenkiewicza („Kotwicz”),
projektanta sztandaru dla 1 Polskiej
Brygady Spadochronowej w Wielkiej Brytanii. Otrzymany od niego
szkic przekazała „Weronice” (Zofii
Kossak – Szczuckiej) i w kilka dni
później powołano Komitet, w którym obie były matkami chrzestnymi
sztandaru nazwanego konspiracyjnie „Michałkiem” (od Michała Archanioła w środkowej części). Jego
dzieje opisała w 1957 r. na łamach
„Przekroju” (nr 652). W I wyd. powieści Niebo nieznane w 1964 r.
ocenzurowano całą historię.
Wiosną 1943 r. zajęła się organizowaniem wydawnictwa „Załoga”.
Konspiracyjnie wydrukowano wówczas m.in.: pamiętniki Churchilla
Krok po kroku, Dywizjon 303 Arkadego Fiedlera, Droga wiodła przez
Narwik Ksawerego Pruszyńskiego,
Skąd i dokąd idziemy B. Suchodolskiego, dzieła Mouniera, dedykowany Churchillowi tom Polska w poezji angielskiej pod red. Piotra Grzegorczyka, Żądło Genowefy Janusza
Meissnera. Poza „Załogą” Maria
Kann tworzyła ilustrowane lotnicze
pismo „Wzlot”. Wybuch Powstania
rozdzielił ją ze Stefanem Waciórskim, Antonim Kocjanem. Trafiła do
obozu w Pruszkowie, gdzie przed
śmiercią głodową uchronili ją robotnicy podrzucający przez druty różne
„smakołyki”. W Halinowie pomocy
udzieliła jej rodzina Milczarków
(z Józefą i Julianem przyjaźniła
się do końca życia). Po latach,
przebywając w okolicach Sochaczewa, zbierała materiały do swojej
książki historyczno-monograficznej
Wierna puszcza, pisała o pomocy,
jakiej okoliczna ludność udzielała
uchodźcom z Warszawy. W Sochaczewie odnalazła ją Halszka
Żuromska, dzięki niej znalazła
bezpieczny dach w Pruszkowie.
Wkrótce obie wyruszyły do Częstochowy, aby odwiedzić ukrywającą się w klasztorze Zofię Kossak-Szczucką. O innych przyjaciołach
dowiadywała się, gdzie i jak zginęli: Stefan Waciórski – śmiertelnie ranny w przeddzień kapitulacji Powstania, Antoni Kocjan –
13 VII 1944 r. w wyniku tortur na Pawiaku.
Od listopada 1945 r. do lutego 1946 r. oskarżona o współpracę z WiN-em, poddana przesłuchaniom przez płk UB, Jacka Różańskiego ( Józefa Golberga), uwięziona przy ul. Rakowieckiej. W czasach stalinowskich krótko pracowała w Polskim Radiu, jako kierownik redakcji młodzieżowej przygotowywała audycje, zwolniona za
program „godzący w bezpieczeństwo PRL”. W tajemniczych okolicznościach ginęły zebrane przez
nią wspomnienia AK-owców, przyjaciół, o których pamięć pragnęła ocalić. Jej problemy z ów-
czesną władzą nie zrażały życzliwej „Naszej Księgarni”, w której
wydała mimo niepochlebnych opinii cenzury większość swych powieści „zagrażających ustrojowi”.
W lżejszych czasach potępione
utwory: Góra Czterech Wiatrów,
Niebo nieznane stały się nawet
obowiązującymi lekturami szkolnymi.
Ważnym zamierzeniem Marii
Kann było upamiętnienie akcji V-1, V-2.
Kilkadziesiąt utworów Marii
Kann wciąż pozostaje białą plamą
polskiego rynku księgarskiego. Jej
nazwisko nie figuruje w najnowszej, 6-tomowej encyklopedii PWN
pod red. Tomasza Boguty, nie ma jej
w programach szkolnych. Tę, która
nawiązując do marzeń Antoine'a
de Saint-Exupéry'ego kreśliła lotnicze linie przyszłości łączące nasz
kraj z całym światem, która potrafiła rozkolportować w ciągu kilku
dni w warunkach wojennych cały
nakład Dywizjonu 303 A. Fiedlera,
która utrwalała słowa Churchilla:
„Wasze ofiary nie będą daremne” –
zastąpiła autorka „Potterów” kreująca nowych bohaterów czyich? jakich? czasów.
Jeszcze przed wojną, mieszkając
w pobliżu lotniska na Polach Mokotowskich, Maria Kann marzyła
o wznoszeniu się. Czasami, patrząc
w rozgwieżdżone niebo warto o niej
pomyśleć, o historycznej, literackiej spuściźnie, którą zapoczątkował tak na pozór żartobliwy wierszyk:
Szepnął nam dzisiaj wiatr, przyjaciel-grajek,
co z jednego westchnienia tworzy tysiąc bajek,
że ponad chmurami, co zbiera ploteczki,
widuje tam pilotów, cuda i gwiazdeczki.
Maria Kann, Granice świata, W. Lewicki,
Warszawa 2000.