Już to lapidarny i wieloznaczny tytuł tomiku Magdaleny Jankowskiej. Poetka czerpie z tradycji epigramatu, kończy wiersze zaskakującymi pointami,
rozbija istniejące w języku zwroty, wykorzystuje ich wieloznaczność, zaskakująco uzupełnia i dopowiada. Uzyskuje przez to niezwykłą energię słowa.
Jej poezja oparta na paradoksach wydobywa absurd rzeczywistości supermarketów, ilustrowanych tygodników, kremów z ceramidami. Jest niezgodą na
sukces miernoty i wzory kultury masowej gloryfikującej urodę i siłę, co
w praktyce oznacza obojętność wobec
nędzy i cierpienia.
Oszczędna forma tekstów tworzy ironiczny dystans wobec opisywanych zjawisk, co nie znaczy, ze poezja Magdaleny Jankowskiej jest beznamiętna.
Niektóre teksty są zapisem bardzo intymnych przeżyć: sytuacji erotycznych, związków z mężczyznami, poczucia
winy powodowanego własną obojętnością. Czuję zatem, podobnie jak „namiętny czytelnik” z utworu „Anatomia wiersza”, wyśmiany przez redakcyjnych kolegów poetki, że „mieszają
się w tej poezji przestrzenie, różnice temperatur, rosnące tempo”. Między oszczędną formą i zapisywanymi emocjami powstaje napięcie, którego nazwać i opisać chyba nie potrafię. Recenzenta obciąża bowiem poczucie śmieszności i banalności języka, jakim się posługuje. O którymż to poecie nie pisano
chociażby, że „ukazuje paradoksy rzeczywistości”! Pisanie recenzji przypomina sytuację przedstawioną w wierszu „Na fali”, wieloznacznym w tak
charakterystyczny dla Magdaleny Jankowskiej sposób.
Na fali
motyl spławika
frunący
z ciężarem.
Już. Magdalena Jankowska.
Wydawnictwo LMG. Lublin 2002