Dodajmy dla uściślenia: muzyczno - poetyckie. Kilka więc moich
uwag, refleksji na temat tego, co działo się w czerwcu, lipcu, sierpniu,
wrześniu 2002 w Stawisku i podkowiańskim Kościele św. Krzysztofa.
W Stawisku — dwa czerwcowe wieczory (popołudnia?) poetycko -
muzyczne; różne w charakterze acz w realizacji równie doskonałe i oba
zdominowane poezją, której przydana została muzyka.
Wieczór pierwszy — autorski poetki Ludmiły Mariańskiej. Czyta, mówi
swoje wiersze sama, co tylko im dodaje autentyczności, poetyckiego
czaru. Bardzo jestem dzisiaj na taką poezję wyczulony, nastrojony na
jej ton liryczny, nutę dyskretnie osobistą. Zdaje mi się poezją czystą,
doskonałą, poetycką do rdzenia, kwintesencją przenikniętego mądrą
refleksją liryzmu. Jest to poezja arcyzwięzła w formie, przejrzysta
w konstrukcji, jasna w zapisie myśli, głęboko acz dyskretnie osobista;
nie pozbawiona odcieni smutku, nostalgii, goryczy, ziaren tragizmu nawet, ale jej ton
nadrzędny jest jasny, koloryt świetlisty, zrodzona jest bowiem z na
wskroś poetyckiego zachwytu, entuzjazmu, urzeczenia pięknem świata,
wbrew mrocznym stronom rzeczywistości; poezja w której wyczuwam
zakorzenienie (nigdy nie deklaratywne!) w wierze chrześcijańskiej...
Połączenie prezentacji takiej poezji z krótkim recitalem harfowym było
pomysłem znakomitym; muzyka na harfę (wprawdzie nie na poziomie
arcydzieł, bo takich na ten instrument nie pisano, ale tchnąca
romantyczno - impresyjnym wdziękiem) dobrze z nią współbrzmi, tym
bardziej, że gra młodej artystki Joanny Liberadzkiej jest na poziomie
klasy mistrzowskiej — w odcieniach barwy, niuansach rytmu, tempa...
W drugim z czerwcowych wieczorów inny przedstawiono nam związek muzyki
z poezją: ścisły, istotny; w tym mianowicie, co dziś uprawiane jest pod
ogólną nazwą piosenki aktorskiej.
W recitalu poetycko zatytułowanym „Ulepiły mnie zdolne anioły”
(reżyseria Anna Seniuk, premiera w marcu 1998 w Warszawskim Teatrze
Dramatycznym) wystąpiła Ewa Konstancja Bułhak w piosenkach Macieja
Małeckiego, z towarzyszeniem tria fortepianowego w składzie: Justyna
Dąbek — skrzypce, Tomasz Błaszczak — wiolonczela, Maciej Małecki —
fortepian.
Wachlarz autorów tekstów imponująco szeroki: od Szekspira, poprzez
Mickiewicza, Leśmiana, Gombrowicza, do Osieckiej, Jareckiego,
Młynarskiego.
Piosenka aktorska jako gatunek poetyko - muzyczny, czy
muzyczno - poetycki, nie jest najbliższa moim zainteresowaniom. Tym
milsze było zaskoczenie tym recitalem a właściwie spektaklem: wrażenie
pełni artystycznej potęgowane urokiem, urodą i temperamentem artystki,
poczucie doskonałego współgrania trojakiego rodzaju mistrzostwa:
sztuki aktorskiej — w podaniu słowa, geście, mimice; sztuki wokalnej —
w barwie głosu, rytmie, frazowaniu; samej muzyki — w kompozycjach
Macieja Małeckiego, którego inwencję i kunszt kompozytorski w uprawianiu
określonych rodzajów i gatunków muzycznych nie od dzisiaj podziwiam
i cenię. Z nieomylną intuicją artystyczną trafia, rzec można,
w muzyczno - poetyckie sedno każdego z tak różnych przecież tekstów,
zarówno tych (nowszych) przeznaczonych do muzyki — pisanych dla
kompozytora — jak i tych (starszych) samoistnych (tu mnie zwłaszcza
zachwyciły: „przełożenie na muzykę” balladowości Leśmiana w
„świdrydze i Midrydze”, jak również finezyjny dowcip piosenki Albertynki
z „Operetki” Gombrowicza).
Z kolei słów kilka o tym, co się działo w Kościele Parafii św.
Krzysztofa, gdzie — za łaskawym przyzwoleniem Księdza Proboszcza
Wojciecha Osiala — Józef Kolinek, urządził festiwal pod nazwą:
„Letnie Wieczory Muzyczne w Kościele - Ogrodzie”. Kwartet Prima
Vista był tu głównym wykonawcą, a towarzyszyli mu równie znakomici
muzycy — soliści grający na klarnecie, skrzypcach, flecie piccolo,
tubie, trąbce, kontrabasie, klawesynie (w basso continuo).
Program pierwszego wieczoru wypełnił Mozart — z cudownym
Kwintetem klarnetowym jako punktem głównym; drugiego —
Vivaldi ( Pory roku — w całości oraz koncerty fletowe); trzeci
odbył się pod hasłem: Barokowa trąbka i polskie ślady w muzyce
baroku (Pachelbel, Purcell, Telemann, Vivaldi, Torelli). Tylko
wieczór czwarty, ostatni odbiegał od tej barokowo - klasycznej
formuły (Chopin grany przez Piotra Palecznego, kwartety Moniuszki
w wykonaniu Prima Vista).
Festiwal udał się nadzwyczajnie: tak pod względem układu programu
i doboru utworów (letnie wieczory wypełnione muzyką piękną, klarowną,
ekscytującą, atrakcyjną w słuchaniu), jak i wykonania, które nierzadko
sięgało szczytów mistrzostwa i którym można było wprost się rozkoszować!
Zainteresowanie ten cykl koncertów wzbudził ogromne; licznie zgromadzona
publiczność reagowała żywo, gorąco, entuzjastycznie... A ja słuchając
i patrząc myślałem sobie: oto co znaczy dobra, na wysokim poziomie
wykonawstwa, popularyzacja muzyki!
A teraz słów kilka o jesieni.
Tu już, we wrześniu (8 - 21), w Stawisku, mieliśmy coś, co z uwagi na
swoją rangę kwalifikuje się chyba do umieszczenia w międzynarodowym
Kalendarzu Festiwali Muzycznych: Muzyczne konfrontacje — Muzyka
źródeł.
Koncepcja merytoryczna i nadzór organizacyjny: Alicja
Matracka - Kościelny.
Organizacja: Alicja Matracka - Kościelny, Oskar Koszutski.
Opracowanie towarzyszącej festiwalowi wystawy prac Edwarda Dwurnika:
Anna Leśniewska - Zagrodzka. Patronat: Burmistrz i Zarząd Miasta
Podkowa Leśna. Liczni sponsorzy.
To już trzeci festiwal z cyklu „Muzyczne konfrontacje” — po
Bachowskim (2000) i zatytułowanym „Mistrz i uczeń” (2001).
Pisze Alicja Matracka - Kościelny we wstępie do programu:
1. Folklor huculski (Huculska Kapela Czeremosz Romana Kumłyka
z Żabiego); 2. Pieśni kurpiowskie i dawne tańce polskie (Zespół Muzyki
Dawnej Ars Nova pod kierownictwem Jacka Urbaniaka, solistka
Apolonia Nowak); 3. Muzyka klezmerska (Kapela klezmerska Teatru
Sejneńskiego); 4. Folklor podhalański (Kapela Bartłomieja Koszarka
Benkowego z Bukowiny Tatrzańskiej; koncert poprzedzony prelekcją Michała
Jagiełły — dyrektora Biblioteki Narodowej w Warszawie — Najstarsze
przekazy literackie o Janosiku); 5. Pieśni inspirowane folklorem kultur
słowiańskich (Jadwiga Rappé z akompaniamentem Mariusza Rutkowskiego);
6. Improwizacje jazzowe Tańce (Zbigniew Namysłowski Quartet).
Sześć koncertów składało się na urozmaiconą i wysoce atrakcyjną
całość, w której czujemy wyraźnie myśl przewodnią, plan tematyczny,
koncepcję sygnalizowaną już hasłem Festiwalu — „ Muzyka
źródeł”. A „źródło” tutaj znaczy: coś pierwotnego, pierwszego,
co ożywiać i zasilać może to wszystko, co przychodzi później, wtórnie,
aczkolwiek na wyższym poziomie artyzmu, profesjonalnego mistrzostwa.
Jest w tej koncepcji nawiązywania czy powrotu do źródeł — pierwotnie
ludowych — coś z ducha Herdera i romantycznego idealizmu (bliskiego mi,
dodam), idealizującego także twórczość i sztukę ludową: ludowość
„sama w sobie”, duch folkloru, idea ludowości konkretyzowana w poezji
i muzyce, melodiach, pieśniach i tańcach; źródło żywe, z którego można
i trzeba czerpać.
Tak więc mieliśmy ukazane źródła same, „pierwotne” — w postaci
muzyki (także poezji) Hucułów i górali tatrzańskich — oraz różne sposoby
z nich czerpania, stopnie stylizacji i przetwarzania ludowych wzorców
(archetypów): w urzekających apollińską doskonałością i jakże oryginalnych kreacjach artystycznych zespołu
Ars Nova, łączących „dawność” profesjonalną (renesansową)
z „dawnością” ludową; w porywających dionizyjsko gorącym
żywiołem gry indywidualnych instrumentów a zarazem arcymistrzowsko
doskonałych kompozycjach - improwizacjach na tematy żydowskie
muzyków - klezmerów z Sejn; w stylizowanych romantycznie nutach
ludowych: polskiej (Moniuszko, Chopin, Karłowicz, Szymanowski),
czesko - cygańskiej (Dworzak), rosyjskiej (Musorgski), w kongenialnej
interpretacji tak wielkiej artystki, jaką jest dziś, w Polsce i na
świecie, Jadwiga Rappé; w improwizacjach jazzowych na ludowe tematy
wreszcie...
W ten wspaniały festiwal wplatała się myśl muzykologiczna —
referująco, analitycznie, rozważająco, kreatywnie; uskrzydlona zaraz
na wstępie myślą filozoficzną (Zofia Rosińska, Władysław
Stróżewski) stanowiła dopełnienie muzyki żywej: w gościnnych pokojach
muzyki (by posłużyć się tytułem tomiku poezji Leszka Długosza)
Stawiskowego Domu, wypełnionych po brzegi publicznością, ci, którzy
piszą o muzyce, spotykali się z tymi, którzy tylko jej
słuchają... Prawdziwą zaś ozdobą Festiwalu i Sesji była prelekcja -
opowieść Michała Jagiełły o tatrzańskich zbójnikach! Takiego nerwu
narracji, daru przedstawiania mogliby mu pozazdrościć nasi muzykologowie.