PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 35-36

Stanisław Werner

Radość



Niedawno przeżyłem autentyczną, prawdziwą radość; jest to dzisiaj towar tak deficytowy, że instynktownie zawahałem się przed dzieleniem się tym skarbem z innymi. Dopiero potem przyszła refleksja, że to jest towar specyficzny: dzielenie się wcale nie umniejsza jego zapasu. Stąd ten tekst.

Niedawno dostałem od mego wydawcy piękny prezent, książkę. Jej tytuł to: Pismo Święte Nowego Testamentu i Psalmy. Przekład ekumeniczny na trzecie tysiąclecie. Na pierwszej stronie znalazłem taki tekst: A Słowo stało się Ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1,14). Na owocną lekturę Tej Księgi błogosławią... I tu następują podpisy najwyżej postawionych Hierarchów z 11. kościołów chrześcijańskich istniejących na terenie Polski. Rozpoczyna listę Józef Kardynał Glemp Prymas Polski. Kościół Rzymskokatolicki. Jest to więc książka do głębi ekumeniczna. Co to jest ekumenia? Pozwolę sobie tu na własną definicję. Jezus Mówił: Ja jestem dobrym pasterzem i znam Moje owce i Moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. I życie swoje daję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. Je także muszę przyprowadzić i będą słuchać Mojego głosu. I będzie jedna owczarnia i jeden pasterz. (J 10.14 – 16.)

Ekumenia to działanie na rzecz jedności Kościoła Chrystusowego. To działanie, mające przybliżyć Jezusowe proroctwo o jedności. Jakże jednak rozumieć tę jedność wierzących? Myślę, że można tu odróżnić jedność organizacyjną i jedność duchową. Którą z tych jedności miał na myśli Jezus? Może to skandal, że ja — laik — biorę się za interpretację słów Zbawiciela. No cóż? Obiecuję, że skonsultuję ten tekst z teologiem. Jeśli on go skrytykuje — wrzucę go do kosza. Bo myślę, że tak, jak cała Ewangelia, i ten tekst powinien być odczytywany w Duchu i w Prawdzie. Jestem przekonany, że obiecaną nam jedność należy rozumieć jako jedność duchową, a nie organizacyjną.

Teraz powinno być już jasne, co sprawiło mi radość. Otrzymana książka jest dowodem, że obietnica Chrystusa realizuje się na naszych oczach.

Wniosek ten może wydawać się dziwny, szczególnie ludziom młodym. Cóż się takiego zmieniło, mogliby zapytać. Dla nich więc przytoczę tu kilka wspomnień z młodości. Pierwsze — moje osobiste. W młodości byłem ewangelikiem reformowanym. Którejś niedzieli wybierałem się na wycieczkę, ale przedtem chciałem być na nabożeństwie. Zabrałem więc plecak i poszedłem. W kościele zostawiłem go przy stoliku kościelnego w sieni — ja sam musiałem na chwilę wyjść. Po nabożeństwie, chciałem wziąć plecak, ale go nie znalazłem. Pytam więc kościelnego. A on na to: „A, to pana bagaż? Schowałem go, bo mógłby wpaść jakiś katolik i ukraść go”.

Drugie wspomnienie pochodzi od żony — ewangeliczki. Gdy miała być konfirmowana (konfirmacja — potwierdzenie chrztu przez człowieka, ukształtowanego i myślącego) zaprosiła swe przyjaciółki na tę uroczystość. One zapytały swego katechety, księdza, czy mogą pójść do ewangelickiego kościoła. Odpowiedź brzmiała: „Pójść możecie, ale się tam nie módlcie!”

Oczywiście może mnie spotkać zarzut, że przykłady dobrałem wybiórczo. Odpierając taki zarzut, przytoczę przykłady przeciwne: oto kiedyś żona zapytała księdza Jana Ziei, czy może przystąpić do Komunii w katolickim kościele. A on na to: „Jak może Pani o to pytać? Przecież wierzymy w Jednego Chrystusa”.

A zupełnie niedawno pewien ksiądz po mszy, na której byłem wraz z żoną, zwierzał się mnie: „Tak się bałem, że żona też przystąpi do Komunii, a ja musiałbym jej odmówić, choć tak ją cenię i nie chciałbym robić jej przykrości.” Ha! Albo relacja mej ciotki, katoliczki, żony ewangelika, która — manifestując jedność z mężem w jego bardzo ciężkich przeżyciach, przystąpiła do Stołu Pańskiego wraz z nim i później się z tego spowiadała. „Czy uważasz to za grzech?” — spytał spowiednik. Gdy zaprzeczyła, zapytał: „To po co się z tego spowiadasz?”

Więc jak przedstawić młodym prawdę? Nie widzę już innego sposobu, tylko prośbę, żeby mi uwierzono na słowo. W czasach mojej młodości między wyznaniami chrześcijańskimi panowała wrogość. Dopiero Sobór Watykański II przestawił zwrotnicę w tej sprawie. Zdajmy sobie też sprawę, ile działa w tej kwestii Jan Paweł II. W każdej nieomal z licznych pielgrzymek odwiedza kościoły innych wyznań, a także synagogi i świątynie religii monoteistycznych. Żydów nazywa „starszymi braćmi w wierze”. A dawniej, nawet w liturgii katolickiej, zdarzały się słowa budzące wrogość do Żydów.

Reasumując: widok Pisma Świętego ekumenicznego, wspólnego wszystkim występującym w Polsce wyznaniom chrześcijańskim, nasunął mi myśl, że obietnica Chrystusa o jedności wyznawców przybiera realne kształty, że już jest we drzwiach! Jakże mnie, realizującego ekumenię na co dzień, głęboko to raduje!

Tak, ale są jeszcze inne rasy i inne religie. Kiedyż pojawi się choćby perspektywa, choćby nadzieja, że Bóg miłości będzie kochany przez wszystkich?



Pismo Święte Nowego Testamentu i Psalmy. Przekład ekumeniczny z języków oryginalnych, wyd. I, Towarzystwo Biblijne w Polsce, Warszawa 2001.




 <– Spis treści numeru