Niedawno przeżyłem autentyczną, prawdziwą radość; jest to dzisiaj
towar tak deficytowy, że instynktownie zawahałem się przed dzieleniem
się tym skarbem z innymi. Dopiero potem przyszła refleksja, że to jest
towar specyficzny: dzielenie się wcale nie umniejsza jego zapasu. Stąd
ten tekst.
Niedawno dostałem od mego wydawcy piękny prezent, książkę. Jej tytuł
to: Pismo Święte Nowego Testamentu i Psalmy. Przekład ekumeniczny na
trzecie tysiąclecie. Na pierwszej stronie znalazłem taki tekst:
A Słowo stało się Ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1,14). Na owocną
lekturę Tej Księgi błogosławią... I tu następują podpisy najwyżej
postawionych Hierarchów z 11. kościołów chrześcijańskich istniejących na
terenie Polski. Rozpoczyna listę Józef Kardynał Glemp Prymas Polski.
Kościół Rzymskokatolicki. Jest to więc książka do głębi ekumeniczna.
Co to jest ekumenia? Pozwolę sobie tu na własną definicję. Jezus
Mówił: Ja jestem dobrym pasterzem i znam Moje owce i Moje Mnie znają,
podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. I życie swoje daję za
owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. Je także muszę
przyprowadzić i będą słuchać Mojego głosu. I będzie jedna owczarnia
i jeden pasterz. (J 10.14 – 16.)
Ekumenia to działanie na rzecz jedności Kościoła Chrystusowego. To
działanie, mające przybliżyć Jezusowe proroctwo o jedności. Jakże
jednak rozumieć tę jedność wierzących? Myślę, że można tu odróżnić
jedność organizacyjną i jedność duchową. Którą z tych jedności miał na
myśli Jezus? Może to skandal, że ja — laik — biorę się za
interpretację słów Zbawiciela. No cóż? Obiecuję, że skonsultuję ten
tekst z teologiem. Jeśli on go skrytykuje — wrzucę go do kosza. Bo
myślę, że tak, jak cała Ewangelia, i ten tekst powinien być odczytywany
w Duchu i w Prawdzie. Jestem przekonany, że obiecaną nam jedność należy
rozumieć jako jedność duchową, a nie organizacyjną.
Teraz powinno być już jasne, co sprawiło mi radość. Otrzymana książka
jest dowodem, że obietnica Chrystusa realizuje się na naszych oczach.
Wniosek ten może wydawać się dziwny, szczególnie ludziom młodym. Cóż
się takiego zmieniło, mogliby zapytać. Dla nich więc przytoczę tu kilka
wspomnień z młodości. Pierwsze — moje osobiste. W młodości byłem
ewangelikiem reformowanym. Którejś niedzieli wybierałem się na
wycieczkę, ale przedtem chciałem być na nabożeństwie. Zabrałem więc
plecak i poszedłem. W kościele zostawiłem go przy stoliku kościelnego
w sieni — ja sam musiałem na chwilę wyjść. Po nabożeństwie,
chciałem wziąć plecak, ale go nie znalazłem. Pytam więc kościelnego.
A on na to: „A, to pana bagaż? Schowałem go, bo mógłby wpaść jakiś
katolik i ukraść go”.
Drugie wspomnienie pochodzi od żony —
ewangeliczki. Gdy miała być konfirmowana (konfirmacja — potwierdzenie
chrztu przez człowieka, ukształtowanego i myślącego) zaprosiła swe
przyjaciółki na tę uroczystość. One zapytały swego katechety, księdza,
czy mogą pójść do ewangelickiego kościoła. Odpowiedź brzmiała: „Pójść
możecie, ale się tam nie módlcie!”
Oczywiście może mnie spotkać zarzut, że przykłady dobrałem wybiórczo.
Odpierając taki zarzut, przytoczę przykłady przeciwne: oto kiedyś żona
zapytała księdza Jana Ziei, czy może przystąpić do Komunii w katolickim
kościele. A on na to: „Jak może Pani o to pytać? Przecież wierzymy
w Jednego Chrystusa”.
A zupełnie niedawno pewien ksiądz po mszy, na
której byłem wraz z żoną, zwierzał się mnie: „Tak się bałem, że żona też
przystąpi do Komunii, a ja musiałbym jej odmówić, choć tak ją cenię
i nie chciałbym robić jej przykrości.” Ha! Albo relacja mej ciotki,
katoliczki, żony ewangelika, która — manifestując jedność z mężem
w jego bardzo ciężkich przeżyciach, przystąpiła do Stołu Pańskiego wraz
z nim i później się z tego spowiadała. „Czy uważasz to za grzech?”
— spytał spowiednik. Gdy zaprzeczyła, zapytał: „To po co się
z tego spowiadasz?”
Więc jak przedstawić młodym prawdę? Nie widzę już innego sposobu,
tylko prośbę, żeby mi uwierzono na słowo. W czasach mojej młodości
między wyznaniami chrześcijańskimi panowała wrogość. Dopiero Sobór
Watykański II przestawił zwrotnicę w tej sprawie. Zdajmy sobie też
sprawę, ile działa w tej kwestii Jan Paweł II. W każdej nieomal
z licznych pielgrzymek odwiedza kościoły innych wyznań, a także synagogi
i świątynie religii monoteistycznych. Żydów nazywa „starszymi braćmi
w wierze”. A dawniej, nawet w liturgii katolickiej, zdarzały się słowa
budzące wrogość do Żydów.
Reasumując: widok Pisma Świętego ekumenicznego, wspólnego wszystkim
występującym w Polsce wyznaniom chrześcijańskim, nasunął mi myśl, że
obietnica Chrystusa o jedności wyznawców przybiera realne kształty, że
już jest we drzwiach! Jakże mnie, realizującego ekumenię na co dzień,
głęboko to raduje!
Tak, ale są jeszcze inne rasy i inne religie. Kiedyż pojawi się
choćby perspektywa, choćby nadzieja, że Bóg miłości będzie kochany przez
wszystkich?
Pismo Święte Nowego Testamentu i Psalmy. Przekład ekumeniczny z języków oryginalnych, wyd. I, Towarzystwo Biblijne w Polsce, Warszawa 2001.