O jej rodzinnym dworze Janiszki Przewodnik po ziemi sejneńskiej (Irena Baturowa, Wyd. Hańcza) podaje następującą informację:
Za udział Aleksandra Heybowicza w powstaniu listopadowym
majątek Grabowo został skonfiskowany. Wówczas dziadek Julii zmuszony został
do kupna mniejszego majątku - Janiszki. W akcjach antycarskich brał
udział również ojciec Julii, Konstanty Heybowicz, za co otrzymał wyrok
śmierci. Według rodzinnej legendy, matka wyjechała do Petesburga, do
cara, aby wstawić się za synem. Prawdopodobnie
wskutek tej interwencji karę śmierci zamieniono na katorgę. Niestety,
matka przypłaciła ten wyjazd śmiertelnym zapaleniem płuc. Konstanty
Heybowicz przebywał na Syberii ponad 20 lat, tam w latach 1870. ożenił się, lecz po
niedługim czasie owdowiał. Na przełomie
lat 70/80. wrócił do majątku Janiszki, którego stał się właścicielem.
Ożenił się z Pauliną Weryho, spokrewnioną z rodziną Puttkamerów
i z tego związku urodziło się troje dzieci. Śmierć nie ominęła i drugiej żony Konstantego,
zmarła po dziesięciu latach małżeństwa na gruźlicę. Po roku 1890 ożenił się po raz trzeci.
Julia przyszła na świat w Janiszkach w sierpniu 1897r. jako jedno
z dziesięciorga dzieci Konstantego Heybowicza (w tym troje
przyrodnich) i matki Estelli z domu Sablińskiej.
W 1904 roku Janiszki sprzedano, a rodzina przeniosła się do
Suwałk. Julia pamiętała, z jakim zaszczytem podejmowano tam
powstańca, Rafała Kalinowskiego, który dzielił los z ojcem na Syberii
(jemu również karę śmierci zamieniono na dziesięć lat syberyjskiej katorgi;
kanonizowany przez Papieża Jana Pawła II w 1991 r.).
Rodzina kupiła dom, ale dzieci rozjechały się do szkół w inne
miejsca. O matce Julii opowiadało się, że znała Józefa Piłsudskiego
w Wilnie, bywała na spotkaniach towarzyskich z udziałem póżniejszego
Marszałka. W czasie I wojny, już po śmierci Konstantego rodzina
wyjechała do Krzemieńczuka, na Ukrainie, stamtąd Julia udała się do
Rosji i w Moskwie zdała maturę. Gdy rozpoczęła studia na
Uniwersytecie Warszawskim, miała ponad 20 lat. Ukończyła Wydział
Fizyki i jeszcze przed II wojną światową uczyła tego przedmiotu
w szkołach średnich. Najpierw w Łomży, potem
w Mogielnicy i Próżanej. W Łomży przyjaźniła się z rodzicami Stefana
Treugutta, słynnego historyka literatury polskiej, krytyka teatralnego,
badacza romantyzmu. Była jego matką chrzestną.
II wojnę światową przeżyła w Warszawie, gdzie bracia
mieli od lat dwudziestych znaną firmę budowlaną. Zajmowała się tajnym nauczaniem,
intensywnie pracowała w Towarzystwie Opieki nad Więźniami "
Patronat", organizacji towarzyszącej AK, sprawującej opiekę nad
ludźmi uwięzionymi na Pawiaku. Bywała na Pawiaku, m. in.
przygotowywała przyjęcia dla gestapowców po to, aby mieć wgląd do
ich ksiąg. Uczestniczyła w Powstaniu Warszawskim, w którym jako
lekarz powstańczy dzielnie towarzyszyła jej rodzona siostra, Stella
Kuleszyna. Straty wojenne rodziny Heybowiczów były bardzo duże:
w Oświęcimiu zginął najstarszy brat, Bolesław
i dwaj bratankowie - synowie Jana, który wraz z bratem Kazimierzem 6 lat
spędzili w oflagu w Woldenbergu. Kuzynki Julii przeżyły Oświęcim
i Ravensbrück. Ona wyszła z Powstania i razem z innymi uciekinierami
przez obóz w Pruszkowie dotarła do
Podkowy Leśnej, gdzie jej przyrodni brat, wybitny specjalista
kolejnictwa, budowniczy kolei transsyberyjskiej, Gabriel Heybowicz był
właścicielem piętra willi przy ulicy Dębowej 6. Parter tego domu
należał do przemysłowca Jerzego Sawickiego.
I to miejsce pod dachem brata było jej przystanią na dalsze trzydzieści
lat.
Zaraz po wojnie podjęła pracę nauczycielską, zatrudniając się na
bardzo krótko w podkowiańskiej szkole średniej, w liceum
w Brwinowie i na zawsze (aż do emerytury) w Liceum
Ogólnokształcącym w Milanówku. Dojeżdżała tam każdego
ranka kolejką WKD, aby już pół godziny przed pierwszym dzwonkiem
przygotowywać doświadczenia. Najbliżej związana była ze swoją
siostrą, Stellą Kuleszyną, lekarką, mieszkająacą w tym samym domu.
Obie utrzymywały kontakty z pp. Baniewiczami, Janem Skotnickim,
malarzem, którego obraz pt. Poleszuk
podarowany rodzinie Heybowiczów zdobił piętro ich podkowiańskiej
willi.
Bratanica Julii, Krystyna Heybowicz-Gieros wspomina, że
mieszkanie w Podkowie było miejscem rodzinnych spotkań przy stole
wigilijnym. Niezamężna, bezdzietna Julia Heybowicz zapraszała do
siebie wszystkie swoje siostry, kuzynki, braci.
Przyjeżdżało się na Dębową w sobotnie popołudnia
w odwiedziny, na spacery. Ciocia Julcia utrzymywała bliski kontakt z całą
rodziną, była bardzo serdeczną organizatorką życia rodzinnego...
Po śmierci Stelli w 1964 r. i brata Gabriela w 1969 r. dom w Podkowie przestał
mieć charakter rodzinnego gniazda. W połowie lat 70. Julia przeniosła
się do Warszawy i zamieszkała u Janiny Rowińskiej - przyjaciółki
Marty Czarnota-Bojarskiej (lekarza wenerologa), ta z kolei była
przyjaciółką Kuleszyny, z którą Julia mieszkała tyle lat
w Podkowie. W tym samym mieszkaniu przy ul. Chocimskiej 35
mieszkał przed wojną - co podaje się jako ciekawostkę - Witold
Gombrowicz.
Domu w Podkowie nie sprzedała do końca życia. Ofiarowała
Krystynie Heybowicz-Gieros, która wspomina, jak jeszcze na
emeryturze Ciocia Julcia pielęgnowała ogród:
sadziła kwiaty, strzygła żywopłot. We wspomnieniach Krystyny została
jako emancypantka doskonale pamiętająca o rodzinnej, dobrej,
patriotycznej tradycji, gruntownie wykształcona i bez przerwy
uzupełniająca swoją wiedzę. Mimo bardzo zaawansowanego wieku nie bała się
jeździć samotnie na wieczorne wykłady z astronomii, którą się szczególnie
interesowała.
Uczniowie, znajomi pamiętają jej charakterystyczną sylwetkę -
szczupła, wysoka, z wystającymi zębami, stąd przydomek "Kobyła".
"Nigdy się o to przezwisko, które stało się jej pseudonimem, nie
gniewała. Zdarzały się przypadki, że rodzice chcieli
rozmawiać z Panią Kobyłą, wtedy nie wyprowadzając ich z błędu
z powagą mówiła: - To ja". Była jednym z nauczycieli, którzy
zapewnili w latach 50. i 60. świetność liceum w Milanówku. Sumiennie
przygotowywała swoich uczniów do egzaminów maturalnych i na
studia. Gdy w Politechnice Warszawskiej obowiązywały
egzaminy ustne, znane są zdarzenia, że jej nazwisko służyło za
rekomendację. Ceniona za wiedzę, w latach stalinowskich broniła też
uczniów mających kłopoty z UB. Niezwykle żywotna, "właściwie cały
czas będąca w ruchu". Zapraszana przez swoją siostrę Wandę
i Karola Zbyszewskich - redaktora naczelnego "Dziennika Polskiego"
w Londynie, podróżowała z nimi dużo po Europie, w wyprawach tych
brał także udział brat Karola, Wacław Zbyszewski - przedwojenny
dyplomata, emigracyjny dziennikarz, erudyta. Odwiedzała Suwalszczyznę, do
której czuła sentyment, a głównie jeździła
do ukochanego Podleszczewa.
W lutym 1992 r. w wieku 95 lat została zamordowana. Pochowano
ją w grobie rodzinnym na Powązkach. Jej maturzysta, Kazimierz
Gierżod, rektor Akademii Muzycznej żegnał ją na cmentarzu słowami:
- Skoro przy grobie pani Julii zbiera się dziś kilkadziesiąt pokoleń
maturzystów, jak wielka musiała być jej siła oddziaływania?
Grażyna Zabłocka