PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 33
Liszt

Bohdan Pociej

Franciszek Liszt (z cyklu Sylwetki geniuszy)

 

Ferenc Liszt (1811 - 1886) i Bela Bartok (1881 - 1945) to dwaj najwięksi kompozytorzy, jakich wydał naród węgierski.
A przy tym - były to osobowości kompozytorskie bardzo różne, tak jak różne były czasy, w których żyli.

W nowszej historii muzyki obaj odegrali role niezmiernie ważne. Ich mocne indywidualności utrwaliły się w kulturze światowej. Należąc do tych twórców, co zmieniają oblicze muzyki, współtworzyli nowe koncepcje muzycznej formy, nowe tendencje, nurty i style muzyczne. Dali nam muzykę istniejącą intensywnie, silną w konstrukcji, sugestywnie wymowną w oddziaływaniu. Słuchając tej muzyki czujemy wprost jej szeroki oddech, dynamikę życia. Przypomnimy tutaj postać pierwszego z nich.
Ferenc (Franz, Francois) Liszt - rówieśnik dwóch tytanów opery i dramatu muzycznego - Verdiego i Wagnera - żył i działał w samym gorącym centrum XIX wieku, tego niezwykłego stulecia, co tyle wartości wniosło do skarbnicy kultury świata. Stulecia u swych początków natchnionego romantyzmem (żyje on przez cały ten wiek dzięki muzyce!), przenikniętego historyzmem, tkniętego scjentyzmem, skażonego materializmem, nadżartego krytycyzmem, w skrajnych wypadkach - nihilizmem. Epoki wielkich filozofów, pisarzy, poetów, malarzy i genialnych twórców muzyki.

Liszt - z urodzenia Węgier, z upodobania i z wyboru Europejczyk i obywatel świata - równie dobrze czuł się wśród Niemców, jak wśród Węgrów, Francuzów i Włochów. Choć sam językiem węgierskim władał słabo, pamiętał o swych narodowych korzeniach, czemu dał wyraz w swych "Rapsodiach węgierskich" i poemacie symfonicznym "Hungaria". Był romantykiem do rdzenia osobowości, także w owym skłębieniu i przemieszaniu różnych cech właściwym ludziom jego czasów. Pociąga nas bujność takich natur, dzisiaj niespotykana, ich wielkoduszność, hojność w obdarowywaniu sobą innych, prawdziwy altruizm, nie tak częsty znów, nawet u artystów romantycznych. I choć można mówić o blaskach i cieniach natury człowieka romantyzmu, w naturze Liszta blaski wyraźnie przeważają - jego postać rozsiewa wokół siebie światło.

Był romantykiem również w dialektycznym współgraniu paradoksalnie sprzecznych cech swojej artystycznej osobowości. Romantycznie żarliwy katolicyzm przedziwnie splata się z namiętną "pasją życia", skłonność do kontemplacji religijnej - ze wzmożoną aktywnością, wzniosłość życia "w duchu" - z powabem życia "w ciele", powołanie kapłańskie - z pociągiem do bycia w świecie. Wewnętrzność przeciwstawia się zewnętrzności; z pragnieniem duchowego odosobnienia kontrapunktuje chęć uczestniczenia w "targowiskach świata", wysublimowanej duchowości przeciwstawia się żywiołowa zmysłowość...

Powiedzieć więc można, że wśród znanych nam wielkich kompozytorów doby nowożytnej osobowość Liszta zdaje się najbardziej... "faustyczna" czy "faustowska"; nie przypadkiem inspirowana arcydramatem Goethego. Symfonia "Faust" uchodzi za najwybitniejsze z jego symfonicznych dzieł! Bo czyż w sedno jego nieposkromionej natury nie trafiają te właśnie wersy:

"Vom Himmel fordert er die schönsten Sterne
Und von der Erde jede höchste Lust,
Und alle Näah und alle Ferne
Befriedigt nicht die tiefbewegte Brust."



(W przekładzie Adama Pomorskiego:


"To najpiękniejszej gwiazdki z nieba,
To znów rozkoszy ziemskich żąda,
Wciąż fermentuje, wciąż mu czegoś trzeba,
A czegokolwiek się uchwyci,
Nic wzburzonego serca nie nasyci."


A w tłumaczeniu Feliksa Konopki:


"Gwiazd najpiękniejszych żąda z nieb sklepienia
I wraz najsłodszych chce ziemi upojeń.
I bliskość żadna ani dal nie koi
Nieustannego onej piersi wrzenia.")


Liszt to także pianista, kompozytor, dyrygent; pisarz (autor pierwszej bodaj książki o Chopinie), krytyk, publicysta, organizator życia muzycznego... W muzyce jest wszechstronnie aktywny. Uprawia owocnie jej różne gatunki: kompozycje fortepianowe dużych i mniejszych rozmiarów (etiudy, rapsodie, parafrazy, fantazje, sonaty, miniatury); poematy symfoniczne jednoczęściowe (gatunek, który sam wykreował) i symfonie programowe ("Dante", "Faust"); utwory organowe, oratoria, kantaty i inne kompozycje chóralne; pieśni solowe.

To twórca nowego wielkoromantycznego pianizmu. I wielkoromantycznego symfonizmu. Kompozytor muzyki inspirowanej literaturą - poezją ("Preludia" według Lamartina, "Ideały" według Schillera, symfonia "Dantejska") i dramatem ("Hamlet", symfonia "Faust"), malarstwem, architekturą, rzeźbą, krajobrazem; muzyki czułej na różne impulsy natury i kultury; muzyki świadomej swego współuczestnictwa w wielkiej rodzinie sztuk, we wzajemnej ich korespondencji (romantyczna koncepcja wzajemnej "wymienności" sztuk - correspondance des arts).

Na wszystkich polach muzyki, jakie uprawiał, tworzył Liszt dzieła olśniewające bujnością inwencji, bogactwem wyobraźni, mnogością często rewelacyjnych pomysłów. Choć czasem, takie przynajmniej odnosimy wrażenie, jego utworom fortepianowym - zwłaszcza tym poczętym z ducha romantycznej improwizacji - brakuje trochę ostatecznego szlifu. Jakby zawodził w nich zmysł selektywności i wyostrzonego krytycyzmu wobec własnej muzyki, jakby nie dostawało tu owej cechy szczególnej, którą miał w nadmiarze uwielbiany przez Liszta Chopin (ale ten był wyjątkiem wśród romantyków): arystokratyzmu ducha. Tutaj Liszt bliższy jest raczej Berliozowi: w dynamicznym naporze inwencji, erupcji pomysłów... Wszak większą częścią swego twórczego życia był on zanurzony w świecie, w ciągłych występach koncertowych, podróżach artystycznych, w nieustannych kontaktach z publicznością, która zagrzewała do nowych efektów artystycznych, niczym Brunhilda Zygfryda, z Prologu do " Zmierzchu bogów" Wagnera: "Ku nowym czynom, bohaterze!". Stale eksponował siebie i swoją muzykę na estradzie, stąd też może w jego muzyce fortepianowej ta obfitość efektów nie zawsze na odpowiednio wysokim poziomie artyzmu.

A z romantycznego nieumiarkowania brały się też może: nadmierny patos, przesadna retoryka, teatralność gestów (wszak teatr mieli romantycy we krwi!); także sentymentalna czułostkowość, nadmiar słodyczy, obfitość "słów" romantycznej mowy dźwięków...

Wszelako nad tymi płytkościami i mieliznami (czy zawsze sprawiedliwie je osądzamy?) muzyki fortepianowej Liszta góruje wartość bezsprzecznie naczelna: potężna, rozległa, odkrywcza.

I wreszcie wyobraźnia muzyka-artysty-kompozytora. Z jej nieprzebranych zasobów korzystał niejeden z kompozytorów współczesnych Lisztowi, i niejeden z jego następców. Także geniusz Wagnera, którego z Lisztem łączyły więzy szczególnej, acz nie bezkonfliktowej, przyjaźni i powinowactwa (wszak Cosima, córka Liszta i pani d'Agoult, została żoną Wagnera), niejeden harmoniczno-melodyczny pomysł Liszta spożytkował, rewelacyjnie go w swoich dramatach rozwijając.

Intrygująca dialektyka historii muzyki Zachodu na tym również polega, że najwybitniejsi prekursorzy nowych prądów, odkrywcy nowych dróg rozwoju, są bardzo głęboko osadzeni w tradycji. Wspomnijmy tu choćby największych: Bacha, Beethovena, Chopina, Wagnera, Mahlera, Schönberga, Berga, Weberna, Strawińskiego, Bartoka, Szymanowskiego... Podobnie Liszt, należący do największych sukcesorów romantycznych Bacha (obok Beethovena, Brahmsa, Brucknera, Mahlera). Więcej, powiedzieć można, że twórczość Liszta, ujęta w aspekcie tradycji, ujawnia również swój walor prekursorski! Jawi się nam on mianowicie jako pionier trendu znamiennego dla kultury muzycznej naszych już czasów: przywracania do życia dawnych stylów muzyki - baroku, renesansu, średniowiecza - dowartościowywania skarbów muzycznej przeszłości. Głębokie korzenie i mocny grunt ma więc prekursorstwo Liszta.

A z kompozytorskiego punktu widzenia ogniskuje się ono wokół problemów szeroko pojętej muzycznej formy. Tutaj jest ów najbardziej gorący ośrodek myśli kompozytorskiej Liszta, jak też i główny obszar rozkwitu jego wyobraźni: w zakresie dwóch mediów wykonawczych - fortepianu i orkiestry. W latach pięćdziesiątych XIX wieku powstają dwa arcydzieła Liszta, wyznaczające apogeum jego pracy twórczej, skupiające w sobie jego najdonioślejsze osiągnięcia: Sonata h-moll i Symfonia "Faust" (w trzech częściach, z wokalno- instrumentalnym finałem).

Tak więc mamy - w dwóch mediach dźwiękowych: homogenicznym fortepianu i poligenicznym orkiestry - w pełni rozwiniętą dramaturgię nowej romantycznej formy w muzyce, ze znamienną dla tej formy dialektyką:


W tym wszystkim Liszt - mocno zakorzeniony w muzyce swoich wielkich poprzedników i współczesnych - Beethovena, Berlioza, Chopina - świadomy ich osiągnięć, twórczo je spożytkowuje i oryginalnie rozwija.

A w ogólnym obszarze Lisztowskiej formy szczególnie intensywnie rozwija się ów naczelny element i motor dynamiczny muzyki romantycznej XIX wieku: harmonika. Na tym polu, Liszt, obok Chopina i Wagnera, okazuje się największym odkrywcą i nowatorem. A w utworach z ostatnich lat życia, skupionych i ascetycznych, kiedy osiadł już w wagnerowskim Bayreuth, jego styl przeobraża się i Liszt jawi się nam wręcz jako prekursor debussy´owskiego impresjonizmu i schönbergowskiego ekspresjonizmu...




 <– Spis treści numeru