Z krakowskich (nie frankfurckich) targów Złotej kolekcji poezji
polskiej przyjechała Joanna Kulmowa na równie nastrojowe, jak w Piwnicy
pod Ratuszem, spotkanie z czytelnikami. Skupiając w ręku poetycką
władzę, rozwinęła w ciągu godziny siłę wyrazu i możliwości.Tak sobie
założyła, że będzie to Moja Pełnia, czyli wiersze lubiane.
Pierwszy człon tytułu objaśniła krótko: - Dotąd brano mnie cząstkowo
- lirycznie, groteskowo, dla dzieci, a więc byłam gorsza, spychana. Kto
pamięta wiersz "Mam serce świerszcza", rozumie, że
poetce trudno pogodzić się z tak przykrojonym wizerunkiem. W godzinie
myśli zadziwiła bogactwem brzmień i ról, zależnością od zmian księżyca
i zmian konstytucji, różnorodnością swych wierszy, tworzących wszakże harmonijną całość.
Rozdziały promowanej książki, która jest autorskim wyborem wierszy,
stopniują się:
Co robi las
Kiedy nie ma nas?
O! Las ma wtedy jak w niebie.
Bo las jest wtedy u siebie.
J. Kulmowa Moja Pełnia czyli wiersze lubiane, PIW, 2000.
Ucieszyłam się, gdy usłyszałam, że znowu w Podkowie Leśnej
będzie przedstawienie o uchodźcach.
17 czerwca w Pałacyku w parku obejrzałam widowisko teatralne
zatytułowane Azyl, jedno z kilku organizowanych w ramach III
Akcji Teatralnej Azyl 2000.
Bohaterami i aktorami tego widowiska byli uchodźcy. Przedstawieni
w ciągłym ruchu, w ciągłej podróży, z całym swym majątkiem na plecach.
Oto mieszkają obok siebie wyznawcy różnych religii, pochodzący z różnych
krajów. Nic ich nie łączy, prócz wygnania. Zmuszeni są żyć razem,
często nie umieją poradzić sobie z tym, co ich różni. Wybuchają wtedy
spory, kończące się czasem czyjąś śmiercią.
Bardzo podobała mi się forma przedstawienia - relacji na żywo, z ich
życia będącego podróżą. Również muzyka wykonywana przez aktorów
nadawała ton, stwarzała specyficzny klimat.
Ale pomimo tego całość mi się nie podobała.
Przede wszystkim miałam wrażenie, że jestem na jednej z pierwszych
prób, a nie na publicznym przedstawieniu. Widowisko było niedopracowane
i wszyscy poruszali się w zupełnym zagubieniu. Być może taki był
zamysł, aby pokazać właśnie ludzi zagubionych, nie zdążających w żadnym
konkretnym celu, ludzi "bezcelowych". Nie sądzę jednak, aby to się
powiodło, a cały ten zamęt tylko zdezorientował widzów.
Gdyby sztuka była staranniej dopracowana, to wówczas może
uwidoczniłaby się przypadkowość, determinująca w dużym stopniu życie
tych ludzi. A tak - całość wydała się chaotyczna,
rozmyta i to zagłuszało inne, interesujące aspekty przedstawienia.
Poza tym ogromna dezorganizacja i opóźnienia w czasie samego
spektaklu i później koncertu, również nie wpłynęły dobrze na ogólne
wrażenie, jakie pozostało mi po tym wieczorze.