PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 29-30

Bohdan Pociej

Bach - refleksyjnie i festiwalowo



Brzmi to jak truizm, ale powiedzmy raz jeszcze: im większy geniusz twórczy w sztuce, tym bardziej zdaje się wielostronny, wieloaspektowy, wieloznaczny, i tym większa ilość problemów zawartych w jego twórczości odsłania się nam, gdy się do niego zbliżamy. Niewyczerpane bogactwo problematyki - kompozytorskiej, praktycznej, teoretycznej, estetycznej - wynika z twórczości Johanna Sebastiana Bacha. Z muzyki przezeń skomponowanej, nie z życia, biografii.

Ta bowiem daje się zawrzeć na paru stronach drogi życia, w jej kolejnych etapach i na poszczególnych stacjach; z generalnym dwupodziałem na: lata nauki oraz wędrówek i lata osiadłe na stanowisku kantora kościoła św. Tomasza w Lipsku. To życie muzyka i kompozytora nie kryje szczególnych tajemnic, nie zawiera intrygujących historii, anegdot. Biografię największego z Bachów, której treść istotną stanowi praca w zakresie muzyki - kompozytora, organisty, chórmistrza - ubarwiają nam nieco takie fakty, jak: młodzieńcza podróż z Mühlhausen do mistrza Buxtehudego w odległej Lubece; a w dalszych latach młodości - już w służbach książęcych - "przyaresztowanie" Bacha przez księcia Weimaru, co go chciał w ten sposób zatrzymać na swym dworze; później - okoliczności powstania Wariacji Goldbergowskich na zamówienie cierpiącego na bezsenność hrabiego Keyserlinga; wreszcie - parodniowa wizyta na dworze młodego króla Prus Fryderyka II (późniejszego Fryderyka Wielkiego), w rezultacie której powstało Musikalisches Opfer...

Inaczej niż w wypadku współczesnego mu Telemanna, niewiele zachowało się po Bachu świadectw słownych pisanych: parę listów; kilka kwiecistych dedykacji w barokowym stylu (w tym jedna wierszem, dla nowonarodzonego syna księcia Leopolda w Kothen); dwie rozprawki: techniczna - o roli i stosowaniu basu cyfrowanego, i estetyczna(?) - o znaczeniu, sensie i posłannictwie muzyki.

Dokładny opis drogi życiowej Bacha i jego twórczych dokonań znajdziemy w Nekrologu z 1754 roku, autorstwa syna Bacha Carla Philipa Emanuela i Johanna Fridericha Agricoli. Z tego podstawowego źródła czerpali późniejsi biografowie, począwszy od J. Forkela (1802). Mało jednak w gruncie rzeczy wiemy o Bachu jako człowieku - o jego psychice, charakterze, osobowości. W pamięci współczesnych zapisał się jako ktoś porywczy, nawet gwałtowny, a równocześnie jako tytan pracy o niewyczerpanej energii działania.

Swoją pracę kompozytorską pojmował skromnie, jako służbę - Bogu i ludziom a także jako muzyki nauczanie. Tak bowiem komponował swe arcydzieła, zwłaszcza te na instrumenty klawiszowe, aby mogły one także nauczyć: komponowania muzyki i jej grania. Wiemy, że był człowiekiem wiary silnej, głębokiej i rozumnej, ugruntowanej w teologii. Wszak sam napisał w swojej rozprawce, że muzyka "nie powinna zmierzać do niczego innego, niż do chwały Boga i pokrzepiania ducha". (cyt. za: Enrico Fubini, Historia estetyki muzycznej, tłum. Zbigniew Skowron, Kraków 1997).

W odróżnieniu od Vivaldiego, Domenica Scarlattiego, Händla, Telemanna Bach niewiele podróżował (nigdy nie wyjechał poza granice ówczesnych, podzielonych na księstwa Niemiec); nie bywał też w tzw. wielkim świecie i nie nawiązał znajomości ze sławnymi osobistościami ówczesnej kultury. Lipsk - miejsce jego stałego pobytu, Drezno, Berlin - to były jedyne większe miasta, jakie poznał.

I jeśli Bach wciąż jest postacią żywą, to tylko dzięki muzyce. Ona, w swojej zdumiewającej różnorodności, nieprzebranym bogactwie form, prawdziwie nam go uobecnia. Pytamy naiwnie: jak jeden człowiek w ciągu nie tak długiego życia (65 lat) mógł napisać tyle muzyki: ponad dwieście kantat (nie licząc sporej ilości zaginionych); cztery Pasje (tylko dwie zachowane w całości), motety, wielką Mszę h-moll, cztery małe msze (luterańskie), Wohltemperiertes Klavier (dwa tomy), klawesynowe suity i partity, Wariacje Goldbergowskie, prócz tego wiele innych jeszcze utworów na klawesyn; rozległy korpus muzyki organowej: preludia i fugi, chorały, wariacje, sonaty; sonaty i partity na skrzypce solo, suity na wiolonczelę solo; dwa arcydzieła wieńczące twórczość: Musikalisches Opfer (Muzyczna ofiara) i Die Kunst der Fuge (Sztuka fugi)... Bowiem tylko tajemnicą siły twórczej geniusza tłumaczyć można fakt powstania takiej ilości muzyki o tak olbrzymim ładunku myśli, znaczenia, wyobraźni, ekspresji; muzyki przewyższającej wszystko to, co skomponowano później w Europie.

A w tym wszystkim jawi się nam Bach jako największy w dziejach muzyki geniusz syntezy, usytuowany w centrum historii, jako jej żywe ognisko, ześrodkowanie i punkt przecięcia najbardziej twórczych sił i kreatywnych energii. Tak ja pojmuję geniusz kompozytorski Bacha: przyciąga on ku sobie wszystko to, co istotne i ważne z przeszłości muzyki, skupia to i przetwarza, a równocześnie otwiera dla muzyki przyszłość, wskazuje drogi jej dalszego rozwoju.

Rysują się więc w dziejach muzyki drogi do Bacha, o różnej długości i z różnych miejsc historii wychodzące; z nich najważniejsze: droga chorału i kantaty, droga mszy i pasji, droga muzyki organowej, droga klawesynu, droga muzyki na instrumenty smyczkowe solo, droga zespołów instrumentalnych.

I są też drogi idące od Bacha: polifonii, muzyki organowej, muzyki fortepianowej, droga pobachowska form oratoryjnych, drogi muzyki kameralnej i orkiestrowej... Niezmierzone bowiem i bezcenne jest dziedzictwo Bacha, które przejmują po nim wielcy klasycy wiedeńscy, kompozytorzy romantyczni w XIX wieku, a po nich kompozytorzy wieku XX.

Te "drogi do Bacha" próbuję od pewnego czasu przedstawiać w cyklu audycji w Programie 2 Polskiego Radia. A kryje się w owych drogach - do i od - jak sądzę, również pewien pomysł na cykl koncertów, może i festiwal jakiś długi i permanentny... Pomyślmy: jak bardzo atrakcyjne byłoby pokazywanie tych dróg na żywo, w cyklu koncertów z prelekcjami - byłby to rodzaj otwartego seminarium przeplatanego muzyką! To na razie tylko projekt, idea, zamysł, koncept, który może ktoś kiedyś podejmie, zrealizuje...

Można przecież skromniej i bardziej realnie, dzisiaj, tu i teraz, pokazać Bacha w wymiarze kameralnym i w aspekcie muzycznych konfrontacji:

  • ze współczesnymi mu kompozytorami,
  • z naszym dzisiejszym jazzem chociażby,
  • z naszą dzisiejszą publicznością.

    I taki właśnie projekt festiwalu Bachowskiego, poczęty tu, w Podkowie Leśnej, w ramach działalności Ogrodu Sztuk i Nauk, zrealizowano w Domu Iwaszkiewiczów na Stawisku z sukcesem nadzwyczajnym. Ów Festiwal, w sierpniu i wrześniu 2000, zawdzięczamy przede wszystkim inicjatywie i niespożytej energii działania Alicji Matrackiej-Kościelny. Dla jego zrealizowania - wraz z Józefem Kolinkiem - udało się jej pozyskać pokaźną ilość majętnych i hojnych sponsorów. Mógł więc ten nasz skromny Podkowiański Festiwal śmiało współzawodniczyć z innymi imprezami Roku Bachowskiego w Polsce. Ja widziałbym też w nim apogeum dotychczasowej działalności Stowarzyszenia Ogród Sztuk i Nauk, które w swoim dotychczasowym istnieniu (ponad pięć lat) poszczycić się już może wieloma artystycznymi osiągnięciami. Publiczność zawsze na imprezach w Stawisku dopisuje, a tym razem było jej tak dużo, że z trudem mieściła się we wnętrzu Domu.

    Podstawowe założenie festiwalu było takie: dać ludziom muzykę Bacha do słuchania, w wykonaniu najlepszych naszych artystów, dając zarazem nieco do myślenia, przez zwrócenie uwagi na różne wybrane aspekty twórczości największego kompozytora w dziejach. O takim zamyśle mówiły już tytuły-hasła poszczególnych koncertów: Wiolonczela mówi; Słowo i dźwięk u Bacha; Bach i synowie; Bach i Chopin w jazzowej improwizacji; W królestwie klawesynu; Bach i Vivaldi - sztuka koncertowania. Koncertów dopełniło małe seminarium pod hasłem: Co dzisiaj znaczy dla nas (dla mnie) sztuka Bacha, z udziałem kompozytorów i muzykologów.

    Iwan Monighetti - w trzech wybranych Suitach wiolonczelowych. Jadwiga Rappe - w kantatach solowych, z zespołem "Concerto Avenna" pod kierunkiem Andrzeja Mysińskiego, Władysław Kłosiewicz - w Wariacjach Goldbergowskich. Już tylko udział tych trzech wielkich artystów - wiolonczeli, śpiewu, klawesynu - świadczył o wysokiej randze Festiwalu, ich koncerty były tu wydarzeniami najdonioślejszymi.

    A poza tym - ileż koncertowania, często świetnego!
    Kwartet "Prima vista" (wyłoniony z orkiestry Sinfonia Varsovia), kierowany przez Józefa Kolinka i grający z powodzeniem rolę festiwalowej kameralnej orkiestry.

    Bachowskie improwizacje jazzowe w wykonaniu fenomenalnego pianisty Leszka Możdżera. Skrzypkowie: Krzysztof i Kuba Jakowiczowie, Konstanty Andrzej Kulka, Jan Stanienda. Klawesynista Władysław Kłosiewicz grający także Koncert A-dur Bacha i partię continuo w różnych utworach. Oboista Bolesław Słowik. Kontrabasiści Jerzy Dybał i Dariusz Mizera. Trio z Niemiec "Il conCERTino"...
    A jako kontrapunkt dla oczu: Performance Jerzego Kaliny Nad Utratą Pamięci (światło, dźwięk, żywioły ognia, wody, powietrza).

    Było więc czego słuchać i na co patrzeć, i w czym się rozsmakowywać. Chociaż nie wszystko dorównywało (bo dorównywać nie mogło, różnice poziomu wykonawczego są nieodłączną cechą nawet najbardziej renomowanych festiwali na świecie) poziomowi sztuki wykonawczej czołowych gwiazd festiwalu w Stawisku.

    Najważniejsze przecież jest to, że czuło się, iż z tym festiwalem Bach, z taką miłością opisywany niegdyś przez Iwaszkiewicza, zadomowił się na dobre w tym domu. Zadomowił się również, co mnie szczególnie cieszy, i w naszym kościele parafialnym w Podkowie Leśnej, któremu od dziesięciu lat tak wspaniale duszpasterzuje proboszcz Leszek Slipek! W tymże kościele organistą jest p. Tadeusz Gliński, który (na organach elektronicznych, dobrej zresztą marki) gra podczas mszy preludia chorałowe Bacha, z Orgelbuchlein i inne - z wyczuciem i znawstwem, subtelnie, muzykalnie, pięknie... Ileż mamy kościołów w Polsce - z dobrymi "prawdziwymi" organami - gdzie muzyka Bacha jest w ten sposób stale uprawiana?

    Mało tego. W tymże kościele 24 września odbyła się msza muzyczna, którą swoją sztuką wokalną uświetniła Jadwiga Rappé, śpiewając Bacha arie z kantat i z Mszy h-moll, z towarzyszeniem Jana Steniendy na skrzypcach i Pawła Chojnackiego na pozytywie (autentycznym).

    Znowu więc mogliśmy obcować ze sztuką interpretacji na wyżynach absolutnego mistrzostwa, podziwiać żarliwość ekspresji, piękno głosu i jego niezrównaną szlachetność, wniknięcie głębokie w sens i przesłanie umuzycznionego przez Bacha słowa... W tym wszystkim Jadwiga Rappé nie ma sobie równych dzisiaj, nie tylko w Polsce. Ta koncertowa (w najlepszym sensie!) msza stanowiła też prawdziwe zwieńczenie Bachowskiego Festiwalu w Podkowie Leśnej!


    Aria z kantaty nr 35 J.S.Bacha




    PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY  —> spis treści numeru