Kto ciekaw, niech zobaczy!
Już wieść daleko się szerzy:
Dzisiaj na turniej śpiewaczy
Ściągają minezengerzy.
Im za rumaka wystarczy
Fantazji lot uskrzydlony
Sztuka im służy miast tarczy
Ich słowo – miecz wyostrzony.
W krużgankach zasiadły damy,
Lecz my tęsknymi oczyma
Tylko tej jednej szukamy,
Co wieniec laurowy trzyma.
Rycerz, nim złoży się dzielnie,
Jest wesół, raźny i świeży
Lecz my już ranni śmiertelnie
Przychodzim minezengerzy.
Komu najpiękniej się leje
Krew pieśni gorącą falą,
Zwycięży wszystkie turnieje
Lube go usta pochwalą.
przeł. Janina Hartmanowa
Był sobie raz król stary
Siwy miał włos, ponurą twarz;
O biedny, stary królu,
Co młodą żonę masz!
Był sobie raz paź piękny,
Jasny miał włos, śmiał mu się świat;
Za młodą niósł królową
Tren jej jedwabnych szat.
Czy starą znasz piosenkę,
Jej słodki, smutny ton?
Zbyt mocno się kochali
Sądzony był im zgon.
przeł. Janina Hartmanowa
Gdzie zmęczoną moją głowę
Wieczny ukołysze sen?
Czy pod niebem południowem
Czy tam gdzie ojczysty Ren?
Czy w pustynnym gdzieś przestworzu
W piaskach mi wykopią grób,
Czy też szumieć będzie morze
Wieczną pieśnią u mych stóp?
Mało dbam! Że mnie otoczy
Błękit nieba, o tym wiem
I że gwiazd złocistych oczy
Czuwać będą nad mym snem.
przeł. Janina Hartmanowa
W górze nad ciemności bronią
Czarny zamek patrzy w dal,
A w dolinie zbroje dzwonią
Połyskuje broni stal.
Dwaj bracia ściskają miecze
Drży wściekłością każdy ruch
I czemuż to, któż mi rzecze
Miecz rozdzielił braci dwóch?
Oczy pięknej Laury pono
Zapaliły bratni gniew;
Dla jej wdzięków obaj płoną
I dla niej się leje krew.
Czy drży serce w pięknej dziewie?
Czy kocha jednego z nich?
Żaden z braci tego nie wie
A więc niech rozstrzyga sztych!
Błyszczą klingi ostrych mieczy
Pada wciąż za razem raz
Niechże Bóg ich ma w swej pieczy,
Bo oślepi braci blask!
Biada wam szermierze, biada!
Już się kończy wściekły tan,
Każdy z braci martwy pada
Od braterskich krwawych ran.
Cztery wieki przeleciały
Pokolenia zeszły w grób,
Patrzy zamek osowiały
Na dolinę u swych stóp.
Ale nocą błądzą duchy,
W ciemności błysk mieczów lśni,
I co noc, w tej pustce głuchej
Płyną strugi bratniej krwi.
przeł. Janina Hartmanowa
Myśmy tak spali, jak Brutus spał.
Tak, ale on się obudził, wstał
I miecz swój wraził w Cezara serce
Rzymianie byli królów morderce.
My naszych fajek lubimy dym.
Inne są Niemcy, inny jest Rzym.
Inna ich wielkość, inne są nasze
My mamy dobre kluski i kasze.
Myśmy poczciwa germańska brać
I nade wszystko lubimy spać.
Lubimy nieraz zajrzeć do dzbanów,
Lecz nie pragniemy krwi naszych panów.
Myśmy tak wierni, jak dębu pień,
Jak lipy, które dają nam cień.
W kraju, gdzie rosną północne drzewa,
Niech się Brutusa nikt nie spodziewa.
Gdyby się Brutus zjawił wśród nas,
To nadaremno traciłby czas.
Cezar jest dla nas za bardzo dziki,
My mamy dobre, stare pierniki.
My oddajemy panom swym cześć,
Których jest liczba trzydzieści sześć.
Noszą ordery z gwiazd brylantowych
I nie lękają się Id Marcowych.
To są ojcowie. Ojczyzna ta,
Która pod władzą książęcą trwa,
Należy im się po wieczne czasy.
Prócz książąt mamy dobre kiełbasy.
Inne są Niemcy, inny jest Rzym,
Nasz król nam ufa jak dzieciom swym.
Niech Rzym zabija swoich tyranów,
A my pokłonem uczcimy panów.
przeł. Janina Hartmanowa, 17 VI 1938
Wie to każdy – młody, stary,
Że twym ojcem osioł szary,
Ale matka za to była
Pełnej krwi piękna kobyła.
Oczywiście jesteś mułem,
Chociaż byś się przed tym bronił,
Ale możesz wszystkim mówić,
Że twój ród wiedziesz od koni.
Możesz mówić, że Bucefał –
– Dumny rumak – był twym dziadem,
Że przodkowie twoi biegli
Pochodów krzyżowych śladem.
I że Gotfryd de Bouillon
Pod Jerozolimy murem
Rumaka pod sobą miał,
Który twoim był praszczurem.
Opowiadaj, że Bayard
Zawsze jeździł na twym przodku
I że Don Kichota klacz
Była właśnie twoją ciotką.
Żeś osiołka Sanchy krewnym,
To możesz przemilczeć przecie,
Wyrzeknij się nawet tego,
Co niósł Pana na swym grzbiecie.
Rzecz jasna, że kłapoucha
Wśród pradziadów nie wymienisz,
Sam wartości swej bądź stróżem,
Tyleś wart, ile się cenisz!
przeł. Janina Hartmanowa, 14 VI 1938
Niech mnie twe, ukochana,
Obejmą mocą całą
Ramiona i kolana
I całe gibkie ciało.
Już chwyta mnie, owija,
Ściska, okręca ona
Przepiękna moja żmija
Szczęsnego Laokona.
przeł. Janina Hartmanowa
Z samych fragmentów ten nasz świat się składa.
Pytałem profesora: jaka rada?
A on szlafmycą i szlafrokiem łata
Starannie dziury w budowli wszechświata.
przeł. Janina Hartmanowa
Wyruszasz w świat pełen odwagi,
Do domu wracasz chory, nagi.
W strzęp poszło to, coś kochał czule:
Niemiecka wierność i koszule.
Choć bladyś, jakby po pogrzebie,
Rad jesteś, żeś już jest u siebie,
Rad pod ojczystą lec mogiłą…
W niemieckiej ziemi leżeć miło.
Ale nie każdy ten los dzieli,
Są tacy, którzy okuleli
I już nie wrócą do swej ziemi,
Niech Bóg zmiłuje się nad niemi.
przeł. Janina Hartmanowa, 30 VI 1938
Szczęście jest lekkomyślną dziewką,
Na jednym miejscu jest jej źle.
Szybko całuje cię i krewko
I już jej nie ma, dalej mknie.
Lecz pani Troska nie na krótko
Do serca swego tuli nas.
Siada przy łóżku z swą robótką,
Mówiąc uprzejmie, że ma czas.
przeł. Janina Hartmanowa
Jak w burzliwej morskiej fali
Księżycowe drży odbicie
A on sam pogodnie, pewnie
W dal wędruje po błękicie
Także i ty, ukochana,
Kroczysz pewna i pogodna,
Tylko drży odbicie twoje
W sercu mym, wstrząśniętym do dna.
przeł. Janina Hartmanowa
Janina z Kramsztyków Hartmanowa (1988–1960) mieszkała w Warszawie. Podczas okupacji przeniosła się do Milanówka, a kilka ostatnich lat życia spędziła we Wrocławiu.
Jej bogata spuścizna obejmuje przekłady Goethego, Heinego, Puszkina, Lermontowa, Byrona, Baudelaire'a, Verlaine'a i innych poetów.
Jeszcze przed I wojną światową wydała tomik Z obcych pieśni. Wiersz Lermontowa w jej tłumaczeniu (Gałązka z Palestyny) zamieszczono w antologii Dwa wieki poezji rosyjskiej, a w roku 1993 „Literatura na świecie” opublikowała kilka przekładów wierszy Baudelaire'a.