Bohdan Pociej

Rywal Bacha



Wiek XVIII jawi się nam jako szczególnie bogaty w wielkich twórców muzyki, geniuszy muzycznej kompozycji, podobnie jak wiek XVII — w wielkich filozofów i malarzy. Bach i Händel, Haydn i Mozart to w dziejach muzyki Zachodu twórcy w ogóle najwięksi, każdy obejmuje swym dziełem całość dziedziny; trudno ich było przewyższyć, choć w kompozytorów genialnych obfitował będzie jeszcze wiek XIX, z potężną postacią Beethovena górującą nad całym owym muzycznym stuleciem. O tych czterech natomiast można powiedzieć, że torują drogę następnym pokoleniom kompozytorów. A dorzućmy tu jeszcze Vivaldiego i Scarlattiego, Couperina i Rameau, i sporo mistrzów już nie tak wielkiej miary, ale przecież w swoim fachu znakomitych...

Z naszej dzisiejszej perspektywy — Bach i Händel, rówieśnicy, są tu na pierwszym miejscu, do nich, rzec można, należy panowanie nad muzycznym królestwem Europy XVIII wieku. Obaj, tworzący w ramach uniwersalnego stylu epoki, zwanej szczytowym czy późnym barokiem (niem. Hochbarock), a przecież tak między sobą różni, wręcz na antypodach.

Bach i Händel — rówieśnicy i rywale. Tak ich postrzegamy, choć pewnie żadnemu z nich nie przyszło do głowy, że ma z drugim rywalizować. Tę różnicę — i potencjalny antagonizm — doskonale uchwycił niemiecki pisarz-dramaturg i muzykolog, Paul Barz, w iskrzącej się wybornym dowcipem sztuce Kolacja na cztery ręce, która i u nas, w świetnym przekładzie Jacka Burasa, zyskała sobie sporą popularność i trzy co najmniej doskonałe realizacje (w Krakowie i Warszawie). Przedstawia wyobrażone spotkanie dwu genialnych kompozytorów (do którego w rzeczywistości nigdy nie doszło), znakomicie wygrywając kontrasty i różnice ich charakterów.
Wszelako w ogólnym obrazie muzyki XVIII wieku dopełniają się oni i równoważą. Bez nich kultura muzyczna tego barokowo- oświeceniowego stulecia, jak zresztą i cała kultura Zachodu, o ileż byłaby uboższa!

Obaj w tym samym stopniu przedstawiają sobą olbrzymi, nadludzki wręcz, potencjał muzyki: siłę inwencji, mistrzostwo warsztatu, potęgę wyobraźni. Obaj w równej mierze władają sztuką kontrapunktu, kunsztem polifonii, czyli prowadzenia i splatania melodii względem siebie równoległych — oraz harmonii czyli budowy i łączenia wzajemnego współbrzmień, akordów. Obaj w tym samym stopniu panują nad formą: z materii dźwięków mogą czynić postacie, kształty brzmieniowe jakie tylko zapragną. U każdego z nich melodyczna mowa muzyki jest maksymalnie rozwinięta.
Zaś różnicę między nimi w lapidarnym skrócie przedstawić można tak. Sedno wartości, „aksjologiczne jądro” muzyki Bacha tkwi w samej substancji dźwiękowej, w substancjalnej strukturze — w tym co jest określane przez melodię i rytm, kontrapunkt i harmonię, i z czego dopiero wynikają inne „akcydentalne” właściwości muzyki: barwy brzmienia, malarstwo dźwiękowe, mowa dźwięków, symbolika.

Natomiast u Händla — odwrotnie. „Jądro aksjologiczne” tkwi w tym, co muzyka wyraża, przedstawia, reprezentuje, maluje, w jej malarstwie i architekturze, teatralności i dramaturgii. Cała zaś substancjonalność jest jak gdyby ukryta w środku, wręcz niedostrzegalna.
Można to określić bardziej dosadnie: Bach to wewnętrzność, myśl, duchowość; Händel to zewnętrzność, zmysłowość, światowość.



Teatr

Muzykę Händla, przenika żywioł teatru: teatralizacja jako uprzedmiotowienie woli przedstawiania. W historii opery, od Monteverdiego do naszych czasów, Händel należy do twórców największych. Skomponował kilkadziesiąt oper w stylu włoskim, do włoskich tekstów. W jego twórczym życiu — którego pierwszą, krótszą część, lata młodości, dzielił między Niemcy (urodził się wszak i wychował w Saksonii) i Włochy (Rzym, Florencja, Wenecja) — wyróżnić można generalnie dwa okresy czy wręcz „epoki”: oper włoskich (wystawianych w Londynie) i oratoriów w stylu angielskim i z angielskimi tekstami. Wszelako granica między nimi jest płynna: czas świeckich oper i czas sakralnych oratorów zazębiają się. Zarówno włoskie opery, jak i angielskie oratoria znaczone są w różnym stopniu silnym znamieniem indywidualnego stylu Händla. Najznakomitsze opery — Juliusz Cezar, Kserkses, Ariodante, Alcina, obfitujące w atrakcyjne piękności muzyki — arie, ansamble, fragmenty instrumentalne — dorównują w zupełności oratoriom, a w inwencji nieraz je przewyższają. I opery i oratoria są w tym samym stopniu — choć inaczej — teatralne (oratoria można było przecież ówcześnie wykonywać i koncertowo i scenicznie). Wątki tematyczne brał Händel z mitologii Greków i Rzymian oraz z historii starożytnej. Tematy oratoriów czerpał głównie z Biblii: Salomon, Saul, Juda Machabeusz, Samson — to najsłynniejsi bohaterowie ksiąg Starego Testamentu; bohaterem najświetniejszego z Händlowskich arcydzieł oratoryjnych, Mesjasza, jest Jezus Chrystus. Zasadnicze elementy i komponenty dramaturgiczne oper i oratoriów są te same: recytatyw, aria, arioso, duet, ansambl solistów, chór, wstępy i epizody instrumentalne. A tylko proporcje są inne: piękno oper, ich ekspresja muzyczna zasadza się na ariach, zgodnie z estetyką/poetyką opery włoskiej (neapolitańskiej), aria jest tu centralną formą muzyczną. Natomiast oratorium, w którym również nie brak pięknych melodyjnych arii, opiera się zasadniczo na chórach.
W rozległym teatrze muzyki Händla, świeckim i religijnym, dopełniają się trzy zasadnicze pierwiastki:



Malarstwo

Händel jest, obok Bacha i Rameau, najwybitniejszym twórcą malarstwa dźwiękowego epoki baroku — mistrzem instrumentacji: stosowania instrumentów w zespołach orkiestrowych, barokowym kolorystą. Jego kompozycje czysto instrumentalne — Concerti grossi op. 3 i 6, Concerti a due cori, Muzyka na wodzie, Muzyka sztucznych ogni, Koncerty organowe — są w istocie dopełnieniem jego teatru operowo- oratoryjnego. Händel, podobnie jak Bach i Rameau, doskonale zna i fenomenalnie wyczuwa aurę każdego instrumentu, jego specyficzne właściwości i możliwości ekspresyjne w barokowej orkiestrze: instrumentów smyczkowych, dętych drewnianych i blaszanych, klawiszowych. Niemniej granica między „instrumentalnym” a „wokalnym” jest u niego płynna. Nierzadko też co atrakcyjniejsze numery muzyczne opracowuje i przedstawia w dwóch wersjach: wokalno- instrumentalnej w oratorium (np. chóry z Mesjasza) i czysto instrumentalnej — w koncertach.

Wyobraźnia kolorystyczna Händla, bujna i bogata, mocno tkwi w swoim czasie, osadzona głęboko w tradycji, a równocześnie wybiega w przyszłość. W urzekającym malarstwie nastrojowo- pejzażowym (weźmy choćby III akt oratorium Salomon czy sceny nad Nilem z opery Juliusz Cezar); w przepysznych obrazach malowanych kolorami smyczków, fletów, obojów, fagotów, rogów i trąbek, w ich kolorycie pełnym blasku, lub też delikatnie pastelowo stonowanym; w działaniu mocnym i jaskrawym efektem, i w subtelnej grze niuansów — Händel jest zgodny z duchem i stylem, poetyką i estetyką muzyczną epoki. A zarazem okazuje się wręcz prekursorem kolorystyki orkiestrowej symfonicznej- klasycznej z drugiej połowy XVIII wieku, i romantycznej wieku XIX. Dokonuje zaś tych wszystkich cudów, dysponując skromnym z naszego punktu widzenia aparatem orkiestrowym.



Architektura

Ale Händel to również, a może przede wszystkim, nieprześcigniony mistrz budowy muzycznych scen zespołowych, wokalno-instrumentalnych, czyli mówiąc w skrócie: chórów. I tutaj — w poczuciu proporcjonalności, dynamicznej równowagi między poziomem a pionem, między rozwijaniem a wznoszeniem, rozbudową wszerz a budową wzwyż; w rozkładaniu akcentów, stopniowaniu kontrastów; w wiązaniu wznoszonych konstrukcji w doskonale spójną całość — nikt mu już nie zdołał dorównać w całej późniejszej historii muzyki.

Oratoryjne chóry Händlowskie (najświetniejsze w Mesjaszu!) niezmiennie ekscytują i porywają: rozmachem i blaskiem, monumentalną potęgą i wewnętrzną siłą; ekspresją wielkości, wzniosłości i radości. Ich klasyczna, w ramach estetyki baroku, proporcjonalność syci nasze uszy, zadowalając w pełni nasz smak estetyczny, w podobnym sensie, jak oczy nasze sycą się widokiem idealnie ukształtowanych budowli, arcydzieł architektury XVII i XVIII wieku, klasycystycznych, barokowych: pod tym względem kompozytor Händel może być przyrównany do najznakomitszych mistrzów ówczesnej architektury, jak Bernini, Bramante, Perrault... I stały się też owe chóry Händlowskie arcywzorami dla późniejszej muzyki chóralnej: oratoriów Haydna, mszy i Requiem Mozarta, Missa solemnisIX Symfonii Beethovena, dramatów Wagnera (Tannhäuser, Lohengrin, Meistersingerzy, Parsifal), oratoriów Liszta, Niemieckiego Requiem Brahmsa, Te Deum Brucknera, VIII Symfonii Mahlera...

Jak jest zbudowany taki chór Händlowski? I dlaczego nas tak zachwyca, ekscytuje, porywa? Buduje go Händel z zastosowaniem środków techniki kompozytorskiej (kontrapunkt, polifonia, harmonia) znamiennych dla jego czasów; posługuje się zasadniczo tą samą techniką polifoniczno- harmoniczną co Bach. Mamy tu więc podobne przeprowadzenia tematu w różnych głosach, podobnie zrobione fugi, kanony, rozmaite sposoby kontrapunktowania melodii; podobne proporcje między dwoma głównymi sposobami kształtowania: harmonicznym scalaniem i polifonicznym dzieleniem i różnicowaniem planów dźwiękowych. Ale to wszystko stosowane jest inaczej niż u Bacha: w pewnym uproszczeniu, wyostrzeniu efektów, uplastycznieniu kształtów, z maksymalną wyrazistością konturu, z plastyką motywów i tematów, zwięzłością imitacji; w dialogach głosów, w dobitnych powtórzeniach, ostinatach, narastających progresjach i kulminacjach; z ogólnym nastawieniem na architektoniczną przejrzystość. A przecież architektura nie jest tu bynajmniej celem samym w sobie, przez nią wszakże i dzięki niej chóry Händlowskie mają tak silna i sugestywną wymowę: mówią o różnych wydarzeniach z Historii Świętej, przedstawiają i komentują dzieje biblijnych bohaterów; mówią o Narodzeniu, Męce, Śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa.
Są też takie miejsca, w których obaj arcymistrzowie stylów chóralnych zbliżają się do siebie: Händel „przypomina” Bacha — w dłuższych rozwinięciach fug, Bach — w Mszy h- moll, w niektórych kantatach, w blasku, dynamice i rytmicznym wigorze chórów zdaje się przypominać Händla.
Szczególnie tu frapuje wewnętrzna energia ożywiająca, poruszająca dźwiękową architekturę. Weźmy dla przykładu jeden z najbardziej porywających utworów chóralnych Händla: kipiący wprost radością chór o Narodzeniu Pańskim z pierwszej części Mesjasza. W następstwie faz, nawrotach tematu głównego, narastaniu aż do wspaniałej kulminacji, sprawia on wrażenie budowy in statu nascendi, wznoszonej na naszych oczach, konkretyzowanej w naszych uszach.
I to jeszcze jest frapujące, że Händel, ów genialny architekt, w swoich chórach najbliżej jest może gleby, źródeł, korzeni i pokarmu, którym zasila swoje dzieła: muzyki ludowej, mieszczańskiej, dworskiej, żołnierskiej, melodii popularnych w ówczesnej Anglii, swojej drugiej ojczyźnie. Jakże często dźwięczą tu marszowe rytmy, pobrzmiewają motywy, reminiscencje z powszechnie śpiewanych podówczas pieśni i piosenek...





Podkowiański Magazyn Kulturalny  [ Strona główna ]  [ Archiwum ]