[ Burmistrz Podkowy Leśnej ]
[ Krystyna Engelmayer ]
[ Krystyna Michałowska ]
[ Michał Bartoszewicz ]
[ Marek Kozłowski ]
[ Kuba Wojnarowski ]
75-lecie naszego miasta jest okazją do zadania pytania o kierunki
rozwoju miasta-ogrodu Podkowa Leśna.
Wszyscy chcemy, aby Podkowa Leśna była nowoczesnym miastem,
z rozbudowaną infrastrukturą techniczną i dobrze funkcjonującą bazą
oświatowo-kulturalną. Jednocześnie należy dążyć do zachowania
szczególnych walorów przyrodniczych i urbanistycznych naszego miasta,
potwierdzonych wpisem do rejestru zabytków.
Dla zapewnienia godziwych warunków życia naszych mieszkańców, władze
miasta przywiązują dużą wagę do sprawnej realizacji inwestycji
wodociągowo-kanalizacyjnej, która przyczyni się także do poprawy
środowiska naturalnego w naszym mieście. Ponadto w przyszłym roku
planowana jest budowa stacji uzdatniania wody dla zaopatrzenia wodociągu
miejskiego.
Sukcesywnie prowadzone są prace zmierzające do ulepszania nawierzchni
ulic asfaltowych, w których zakończono budowę wodociągu i kanalizacji,
a wybrane ulice gruntowe w najbliższym czasie będą stabilizowane
cementem lub tłuczniem.
Nie do końca jednak rozwiązany jest problem poprawy warunków nauczania
w szkole podstawowej i gimnazjum. W przyszłym roku, aby doraźnie
poprawić te warunki, planowana jest budowa szatni z ciągiem
komunikacyjnym.
Bardzo istotnym problemem dla miasta jest postępująca wciąż jego
urbanizacja. Powinna ona przebiegać w sposób
zrównoważony, z zachowaniem licznych ograniczeń. Budownictwo
mieszkaniowe powinno być realizowane wyłącznie w formie zabudowy
jednorodzinnej z zachowaniem co najmniej 70-80% biologicznie
czynnej powierzchni działki. Przy lokalizacji budynku należy dążyć do
maksymalnego zachowania istniejącego drzewostanu, zaś zabudowa na
działkach położonych w sąsiedztwie lasu i rezerwatów przyrody przebiegać
winna z zachowaniem warunków szczególnej ochrony.
Na straży walorów przyrodniczych i urbanistycznych Podkowy Leśnej
muszą stać przepisy prawa miejscowego, jakim jest plan zagospodarowania
przestrzennego miasta. Dlatego Rada Miasta tej kadencji podjęła uchwałę
o przystąpieniu do sporządzenia nowego planu zagospodarowania
przestrzennego. Aby wszyscy mieszkańcy oraz organizacje
społeczne mogły złożyć wnioski dotyczące zapisów przyszłego planu -
termin ten został przedłużony do 15 października br.
Należy jednak zauważyć, że w stosunku do pierwotnych planów
parcelacyjnych naszego miasta, wykonanych w 1925 roku przez architekta
Antoniego Jawornickiego, ilość terenów przeznaczonych pod budownictwo
uległa zmniejszeniu. Z obszaru objętego zabudową wyłączono w 1980 r.
piękny rezerwat "Parów Sójek", w celu zachowania znajdujących się
tam resztek naturalnych lasów liściastych. Ponadto w stosunku do
pierwotnych koncepcji zwiększono na niektórych terenach powierzchnię
działek budowlanych poprzez ich scalanie. Wszystkie te działania miały
na celu poprawę środowiska naturalnego w mieście-ogrodzie Podkowie
Leśnej.
Dlatego przepisy prawa miejscowego zakładają, że wartością nadrzędną
naszego miasta są wyjątkowe walory środowiska przyrodniczego, któremu
powinny być podporządkowane funkcje miasta i jego rozwój społeczno-
gospodarczy.
Trudno nie podzielać niepokoju "Magazynu", że Podkowa Leśna
stopniowo zmienia swój charakter. Zmiany te, według moich obserwacji,
nastąpiły i następują w ciągu ostatnich kilku lat. Przed tym okresem
nowe budynki stawiane w sąsiedztwie domów z lat trzydziestych, choć
często nie dorównywały im urodą, były "nijakie", ale nie raziły
wielkością ani agresywnością formy.
Świadomość, że Podkowa Leśna jest pod ochroną konserwatorską,
pozwalała sądzić, że zostaną tu zachowane warunki dotyczące gabarytów
i usytuowania budynków. To, co widzimy wokół nas, niestety nie
wskazuje na to, aby obowiązujące przepisy i zasady (nieraz po prostu
dobrego smaku) były przestrzegane. Wielkość niektórych budowli (bo
trudno je nazwać domami jednorodzinnymi) nie przystaje do otoczenia.
Tak się złożyło, że w najpiękniejszej krajobrazowo części zachodniej
Podkowy powstało najwięcej tych nowych obiektów. Ale nie tylko tam.
Przy pięknej, zabytkowej alei Lipowej stanął budynek o architekturze
całkowicie obcej dla zabudowy Podkowy (w innej lokalizacji mógłby
zainteresować, tu budzi sprzeciw). Niedaleko, przy ulicy Kasztanowej,
dla odmiany powstał pałac, wciśnięty w istniejącą zabudowę i usytuowany
na znacznie za małej działce. Wszystkie te budynki zapewne powstały po
otrzymaniu decyzji o pozwoleniu na budowę.
Nasuwa się pytanie, czy architekt miejski nie powinien mieć znacznie
większych uprawnień, aby był w stanie ograniczyć to, co wygląda na
samowolę budowlaną.
Trudno zrozumieć bezradność i brak koncepcji kolejnych już, wybranych
przez mieszkańców władz miasta, co do zagospodarowania i wykorzystania
budynku pałacyku-kasyna i parku. Z woli darczyńców obiekt ten miał
służyć wszystkim mieszkańcom miasta i dlatego wszystkie wysiłki
i projekty władz miejskich powinny to uwzględniać.
Troska o miasto, jego wygląd i poziom nie może opierać się tylko na
pomyśle podniesienia opłat katastralnych do możliwie najwyższego
poziomu.
Z przyjemnością podzielę się moimi wiadomościami dotyczącymi tak
zwanego Kasyna. Sądzę, że jestem jedną z najstarszych mieszkanek
Podkowy, która specjalnie jest mi bliska i droga, a to z powodu wielkiej
pracy i zaangażowania się mego ojca, który dużo podróżując po świecie,
wiedział, jak należy tak piękne miejsce zagospodarować.
Koncepcja parku i pawilonu sportowego pochodziła z Francji, gdzie
w Vichy, na dużym terenie przeznaczonym na rekreację i sport znajduje
się pierwowzór naszego tak zwanego Pałacyku. Pamiętam dobrze budowę
i rozplanowanie tego budynku. W podziemiach były natryski i sala do
ping-ponga, wyżej na piętrze sala lustrzana z wyjściem na taras.
Boczne gabinety służyły do gry w bridge'a. Przed budynkiem krąg
betonowy do tańca i plac tenisowy. W planie był basen i teren do
siatkówki. W parku, który był ogrodzony, wykorzystano wzgórki, robiąc
tam tor saneczkowy. Restaurację mieszczącą się w budynku dzierżawiła
wykwintna warszawska firma. Następnie objęli ją pp. Jankowscy, którzy
równocześnie mieli mały obiekt na rogu Lipowej i 1 Maja. W czasie
wojny, gdy w Podkowie zaczęły się mnożyć napady rabunkowe, pp. Jankowscy
zrezygnowali z restauracji w parku, prowadząc aż do śmierci tę małą na
rogu Lipowej.
W Pawilonie Sportowym, nie wiem dlaczego nazwanym Kasynem, bywało dużo
przyjezdnych i mieszkańców Podkowy. Zorganizowano też "Klub
młodzieży" (sama do niego należałam), odbywały się konkursy tenisowe.
W roku 1929 odbyło się tam na tarasie i w parku oblewanie mojej matury.
W okresie powojennym, gdy do głównego budynku dobudowano baraki na
szkołę, moje dzieci tam się uczyły, a na dobrze jeszcze utrzymanej sali
odbywały się potańcówki.
Co dalej było, nie pamiętam, jaki jest stan obecny, widzę. Nasze
miasto rozwija się w szalonym tempie, powstają nowe domy, nie zawsze chyba
w najlepszym guście. Mieszkańcy, pracujący w Warszawie, wracają późno
i zamykają się w swoich posesjach. Czy cudowna zieleń i wspaniałe
drzewa podkowiańskie są im potrzebne? Myślę, że gdyby teren parku,
który, trzeba się z tym liczyć, w przyszłości, zostanie jedynym
ośrodkiem zieleni, stał się atrakcyjniejszy, a więc ogrodzony, zadbany, chroniony,
z udostępnianą kawiarnią, czy restauracją, terenami dla młodzieży
zorganizowanej i pod opieką, a więc to co mieli w zamyśle organizatorzy
myśląc o europejskim wzorze - może byłaby możliwość uzyskania dobrej
opinii p. premiera i Podkowa zostałaby ośrodkiem kultury i oazą zieleni.
O ile przekracza to możliwości, z bólem serca trzeba podjąć decyzję
o znalezieniu właściwego inwestora.
Podkowa Leśna, podobnie zresztą jak Brwinów, bardzo się zmieniła
w ciągu ostatnich lat. Widzi to każdy, kto mieszka tu dłużej lub zna
Podkowę od dawna. Coraz większy hałas, wycinanie drzew, mniejsze
bezpieczeństwo. Nowe domy często nie pasują zarówno do sąsiednich
budynków, jak i do otaczającego krajobrazu. Jednocześnie władze miasta
zdają się nie dostrzegać znaczenia niektórych pięknych obiektów (pałacyk
w parku miejskim). Można nad tym ubolewać, tęskniąc za przeszłością,
kiedy określenie "miasto-ogród" nie było puste, żałować już
utraconych walorów naszej okolicy. Co się stało, to się nie odstanie,
ale warto pomyśleć o przyszłości.
Zmiany w otaczającej przestrzeni mają swój kontekst prawny, finansowy
i gospodarczy. Nie ulega wątpliwości, że większa ilość samochodów,
domów, budynków i budowli gospodarczych jest dla gminy doraźnie
korzystna. Większe są wpływy z różnych podatków - od nieruchomości,
środków transportu, opłat skarbowych. Trudno się dziwić, że radni,
uchwalając plan zagospodarowania przestrzennego, kierują się między
innymi możliwością osiągania dochodów uzależnionych od różnych sposobów
gospodarowania terenami. Dobre władze miejskie powinny jednak myśleć
w dłuższej - 10-20 letniej perspektywie. Co by było, gdyby,
załóżmy, wydawano w Podkowie rocznie 100 zezwoleń na budowę? Wzrosłyby
wprawdzie wpływy podatkowe, ale w ciągu kilku lat miasto straciłoby
wszystkie swoje atuty i oryginalny charakter, a musiałoby ponosić
rosnące nakłady związane z rozbudową infrastruktury, usług dla
mieszkańców. Wszystko to wstrzymałoby dalszy rozwój. Taki scenariusz
jest mało prawdopodobny, ale istnieje groźba postępującej powoli
degradacji Podkowy Leśnej, Milanówka, Brwinowa. Nie unikniemy jej,
jeśli zabraknie zainteresowania najbliższym otoczeniem, planowaniem
przestrzennym gminy (każdy mieszkaniec ma prawo do informacji w tym
zakresie, do wyrażania zastrzeżeń i składania wniosków), a wybory
samorządowe odbywać się będą przy znikomej frekwencji.
Podkowa Leśna to piękne miasto-idea, wspaniały plan urbanistyczny
(Antoni Jawornicki 1925) oparty na pomyśle miasta-ogrodu
E. Howarda, jedno z najczystszych na świecie wcieleń tej idei.
Co oznacza termin "miasto-ogród"? W myśl Howarda jest to
naturalne sprzęgnięcie dwóch organizmów - wsi i miasta. A więc, jak na wsi,
duże działki (przypominają gospodarstwa), na których stoją prywatne wille
(to właśnie duże działki odróżniają nasz plan od np.
Milanówka czy Komorowa, które są przedmieściami willowymi, a nie
miastami-ogrodami) i jak w mieście klarowny plan, miejsca publiczne
o wysokim standardzie, z centralnie położonym parkiem, integrujące życie
mieszkańców. Taką rolę odgrywa w naszym mieście park i odgrywał dawniej
Pałacyk Klubu Sportowego, popularnie zwany Kasynem. Towarzystwo
Przyjaciół Podkowy urządzało tu bale, rauty, koncerty, na których
zjawiała się śmietanka kulturalna i towarzyska z całej Polski. W parku
był luksusowy tor saneczkarski, małe stoki narciarskie.
Często pytam sam siebie, a pytałem o to także w Urzędzie, co sprawia,
że nikt o Kasyno nie dba. Jest to przecież dobro, które naszej
lokalnej wspólnocie może przynieść wielkie (zarówno materialne, jak
i duchowe) zyski. Jak niewiele trzeba, aby znów coś się działo, pokazał
zorganizowany w czerwcu festiwal teatrów niezależnych, czy niegdysiejsze
koncerty, np. Skaldów. Chętnych na takie imprezy nie brakuje. Nie
wierzę, że powodem wszystkich problemów jest brak pieniędzy, a więc co?
Prócz parku mamy wiele innych przyjaznych przestrzeni miejskich -
większość w zielonym pasie otaczającym miasto. Niestety, miejsca te nie
są odpowiednio zadbane, brak im tak ważnego elementu, jakim jest detal
miejski. Podczas moich podróży zauważyłem, jak taka z pozoru banalna
rzecz, jak ławka zmienia zwykłą drogę w aleję, na której można spotkać
przyjaciół (czy poznać przyszłą żonę). Ławki w Podkowie na ogół są
zdewastowane, brakuje latarni, posadzki są zniszczone albo nie ma ich
wcale. Boli mnie i to, że jeżeli w mieście pojawiają się jakieś oznaki
działania, to są one z reguły na niskim poziomie, co wcale nie oznacza
- najtańsze, np. kosze na śmieci, wymiana kostki brukowej na asfalt na
ul. Lipowej, nowe nawierzchnie ulic po założeniu wodociągu
i kanalizacji. Nie chcę, aby ta wypowiedź zabrzmiała oskarżycielsko,
chciałbym jedynie na pewne rzeczy zwrócić uwagę i zachęcić do aktywności
w kształtowaniu naszej przestrzeni. Nie można wszystkiego zrzucać na
Urząd - to do nas, jako społeczności z tradycją, społeczności miasta,
które ma rangę dzieła sztuki, należy inicjatywa. Urząd jest po to, aby
nam pomógł i nasze działania koordynował. Na szczęście aktywnych osób
nie brakuje, potrzeba jednak prawdziwego zaangażowania wszystkich,
jeżeli nie chcemy, aby Podkowa stała się kolejną podwarszawską
sypialnią.
Powstaje pytanie, skąd gmina ma brać środki na rozwój i konserwację
przestrzeni publicznych, skoro w Podkowie nie została zrealizowana
zaznaczona w pierwotnym planie część usługowa, nie ma tu przemysłu. Jak
więc rozwijać nasze miasto tak, aby nie straciło ono swego unikalnego
w skali światowej charakteru, by nadal stanowiło tak rzadki w obecnych
czasach przykład harmonijnego współżycia człowieka z przyrodą. Wydaje
mi się, że powinniśmy mądrze (tak aby nie naruszyć spokojnego
charakteru Podkowy) eksploatować naturalne piękno naszego krajobrazu
i takich budynków, jak Kasyno czy Ośrodek Kultury.
Zawsze, kiedy jestem w dużym mieście, takim jak Warszawa, Berlin czy
Rotterdam, i widzę przejawy "macdonaldyzacji" życia, wspominam
Podkowę jako ostoję, MIEJSCE jedyne, oryginalne, moje. Z tym większym
smutkiem odkrywam skutki złych decyzji Urzędu w dziedzinach mi bliskich:
architekturze i urbanistyce - ogromne domy, eklektyczne, tandetne
pałace wtłoczone bezmyślnie w zbyt małe działki.
Informacje o sposobie projektowania powinny być zawarte w planach
miejscowych (ich źródłem powinny być międzywnarodowe konferencje
i SARP). Pomogłoby to utrzymać jednolity, zwarty charakter miasta.
Moim zdaniem nie tylko gust i pieniądze inwestora powinny decydować
o charakterze i formie nowej zabudowy. Mam tu na myśli ustalenie
wytycznych co do materiałów budowlanych, procentowego limitu zabudowy
w stosunku do powierzchni działki (powinien być niski), odległości od
linii rozgraniczającej, a także wyglądu płotów, szyldów i reklam. Jak
bardzo wpływają one na harmonię w przestrzeni, można zobaczyć na
Żoliborzu czy Saskiej Kępie. W Podkowie tylko przez przypadek nie
ustalono takich szczegółowych wytycznych, przez co osadzie nie zostały
przyznane specjalne budowlane dotacje ministerialne. Za to
w architekturze zapanowała spora swoboda, co miejscami wprowadziło chaos.
Mnie najbardziej podobają się awangardowe
budynki, takie jak "szklany dom" przy Sosnowej 9 (wg projektu
Goldberga) czy willa przy Wrzosowej, zaprojektowana przez Lacherta
i Szanajcę (niestety, niefortunnie przebudowana). Choć są tak różne,
obie skalą i usytuowaniem pięknie współgrają z otoczeniem.
Podkowa Leśna, choć zabrzmi to może pompatycznie i wzniośle, to dla
mnie miejsce magiczne. Bez względu na to, co stanie się
z Pałacykiem-Kasynem w parku, jak wiele nowych domów zostanie wybudowanych i ile
samochodów przybędzie na parkingu przed Domem Towarowym przy ul. 1 Maja,
zawsze będę wspominał lata dzieciństwa, które spędziłem w Podkowie.
Tutaj chodziłem do przedszkola, które znajdowało się naprzeciwko
Kościoła, na rogu ulic 1 Maja i Modrzewiowej, i którego już nie ma, do
zerówki, która mieściła się domu, w którym później mieszkał dr Lipiński
przy ulicy Cichej, i w końcu do szkoły podstawowej. Tutaj mieszkali moi
przyjaciele i najbliższa rodzina. To był mój świat, który odkrywałem,
zapuszczając się na coraz dalsze wycieczki rowerowe, spacery z psami,
czy polowania w lesie Młochowskim z pistoletem na wodę, albo kapiszony.
W Podkowie czułem się bezpiecznie i spokojnie. To był czas zabawy
i radości. Jednocześnie to był czas pierwszych dojrzałych przemyśleń,
poznawania świata, rozumienia polityki. Do dzisiaj pamiętam, jak wielki
tłum mieszkańców zebrał się w połowie lat '80 pod kościołem (ja wtedy
miałem 5, może 6 lat), żeby przywitać wypuszczonych po internowaniu
Zbigniewa Bujaka i innych więzionych w stanie wojennym.
Kiedy zacząłem chodzić do społecznego liceum w Milanówku, na początku
lat `90, coś się zaczęło zmieniać. Mieliśmy nowy system polityczny
i społeczny, rozpoczynały się reformy, początek nowej Polski. Nic nie
ominęło Podkowy. Zmienił się proboszcz parafii pod wezwaniem
św. Krzysztofa, pojawiły się nowe sklepy, rodzice tworzyli społecznie
drugą szkołę podstawową w mieście, powstało liceum przy ul. Wiewiórek.
Pojawiło się mnóstwo nowych domów. Działo się coś, czego do końca nie
rozumiałem. Nie rozpoznawałem już twarzy znajomych na ulicach,
samochodów zaczęło po Podkowie jeździć więcej niż rowerów, a ja
wypuszczałem się na samodzielne wyprawy do Warszawy, do kina, dyskoteki,
czy teatru.
Zdałem na studia, niedługo potem rozpocząłem pracę i odtąd właściwie
bywam w Podkowie tylko przelotnie - żeby się wyspać, pozbierać rzeczy
na następny dzień... Tak samo jest z moimi przyjaciółmi. Część już
dawno wyjechała, część wyjeżdża teraz, tylko niektórzy, tak jak ja,
bardziej leniwi, jeszcze siedzą w domu i lubią tutaj wracać. Podkowa
przestała już być całym naszym światem. Stała się sypialnią,
przystankiem w życiu.
To jest sypialnia dla nowych mieszkańców, spokojne miejsce do
wychowywania dzieci, które tu, zawsze blisko domu mogą się czuć
bezpieczne.
Zdaje się, że obszar pozostaje taki sam, chociaż od wielu lat słyszę
rozmowy o przyłączeniu do Podkowy tzw. Borek. Liczba mieszkańców także
chyba się nie zwiększyła, przynajmniej formalnie. Mimo wielkiej liczby
nowych domów, meldunków nie przybywa. Nowi mieszkańcy zameldowani są
tam, skąd przyszli. Ma to różne implikacje związane np. z budżetem
miasta. Nowy system finansowania gmin jest zależny od liczby jej
mieszkańców. Część podatków, które płacimy, jest bezpośrednio
przekazywana do naszego samorządu. Mała liczba mieszkańców przy dużych
potrzebach miasteczka sprawia, że brakuje środków nawet na
najpotrzebniejsze rzeczy. Dlatego wciąż mamy dziury na głównych
ulicach, z kłopotami boryka się szkoła, nie ma pieniędzy na
zagospodarowanie parku miejskiego, jednego z najpiękniejszych w całej
Polsce.
Podkowa ma przedszkole, dwie szkoły podstawowe, liceum, od zeszłego
roku także gimnazjum. Ile jest sklepów, nie mam pojęcia. Kiedyś były
trzy - dom towarowy w Głównej i dwa mniejsze sklepiki przy stacjach
w Podkowie Leśnej Zachodniej i Wschodniej. Mamy jeden posterunek
policji, ale za to bardzo okazały, trzy zniszczone, odrapane stacje
kolejki (której wagony nawiązują ostatnio swoją stylistyką do graffiti
na murach w Podkowie Leśnej Głównej), kościół, fryzjera, prywatną
przychodnię lekarską. Mamy też bibliotekę. Jest oczywiście Koło
Podkowy, czyli dawny MOK, o którym niewiele potrafię napisać, oprócz
tego, że w zeszłym roku lub dwa lata temu miała miejsce niezwykle
brzydka i godna pożałowania nagonka na ówczesnego dyrektora Piotra
Mitznera. Nie chodzi mi przy tym o to, że dyrektor nie powinien zostać
zmieniony, bo nie ja o tym decyduję, ale powinno się to zrobić
w kulturalny i sensowny sposób. To on stworzył z zaściankowego MOK-u
Koło Podkowy, które przyciągało wielu mieszkańców Warszawy i okolic na
liczne spektakle teatralne, koncerty, spotkania z interesującymi ludźmi.
Jest także Stawisko, które warszawiaków przyciąga wspaniałymi
recitalami, odczytami i koncertami. Ale podkowianie z tego nie
korzystają. Bo nie chcą, a może nie potrafią. Wiele razy wysłuchiwałem
opowiadań rodziców, którzy byli jednymi z nielicznych gości z Podkowy na
wspaniałych imprezach tam organizowanych.
Podkowa to dla mnie miejsce bardzo ważne, a jednocześnie mam zbyt mało
czasu na to, by rzeczywiście zainteresować się tym, co się tu dzieje.
Dlatego to, co piszę, nie do końca musi być prawdą. Jest to raczej moje
wrażenie z tych kilku momentów kiedy jestem na spacerze, czytam lokalną
gazetę, spotykam dawnych znajomych, idę przez miasto. Nie biorę udziału
w jego wydarzeniach kulturalnych, nie chodzę na występy teatrzyków
i kabaretów do MOK-u, nie kupuję biletów na niedzielne seanse filmowe
w kinie, ani nie korzystam z zaproszeń do Stawiska. Jestem jednostką
całkowicie aspołeczną. Powinienem prawdopodobnie się tego wstydzić, ale
ja znajduję na to wytłumaczenie - mam zbyt mało czasu - studia,
praca, znajomi, ciągłe poszukiwania powodują, że nie mam czasu
zainteresować się problemami miasta. Chociaż wiem, że jest ich niemało.
Wydaje mi się, że podobnie jest z moimi przyjaciółmi i znajomymi. Oni
też w tej chwili, na tym etapie życia znajdują ważniejsze sprawy
i problemy, którymi trzeba się zająć, zamiast angażować się w spory
między mieszkańcami, władzami samorządowymi a właścicielami sklepów,
itp., itd.
Wiem, że od kilku lat trwa, właściwie nieprzerwanie, debata nad losami
Pałacyku-Kasyna, który, mimo że bardzo piękny, jest zaniedbany
i zapuszczony. Moim zdaniem najwyższy czas już coś z tym zrobić. Zdaję
sobie sprawę z tego, że radni mają na głowie utrzymanie szkoły, budowę
wodociągu i kanalizacji, dziury na drogach, ale miasto potrzebuje swojej
wizytówki i z pewnością Pałacyk i przepiękny park do tego celu się
nadają.
Po drugie, kilkakrotnie czytałem w "Gazecie Stołecznej" o planach
stworzenia ciągu handlowego wzdłuż linii kolejki WKD. Ale do tej pory
nie widać żadnych efektów tego planu. Jestem przekonany, że teraz, po
uchwaleniu przez Sejm ustawy o restrukturyzacji i komercjalizacji PKP,
szefowie WKD będą poszukiwali partnerów do inwestowania na ich terenach.
To jest szansa na odnowienie taboru, który jest w stanie bardziej niż
opłakanym, ale także na promocję Podkowy Leśnej, jako miejsca
weekendowych wypadów za miasto, letnich i jesiennych spacerów, jazdy
konnej, wycieczek wzdłuż kilkunastu przecinających ją szlaków. To także
szansa na zbudowanie ścieżek rowerowych wzdłuż torów kolejki. Władze
miasta, na pewno także powiatu, muszą zdawać sobie sprawę, że kolejka to
jedyny kontakt z Warszawą, Grodziskiem, Pruszkowem i Michałowicami.
Poza tym kolejką podróżuje codziennie kilkadziesiąt tysięcy osób.
Nie mniej ważną sprawą jest odbudowanie w Podkowie wspólnoty lokalnej,
która istniała jeszcze w momencie tworzenia komitetów obywatelskich
w 1989 roku, ale przestała mieć znaczenie w latach `90. Jak
powiedziałby Kornhauser, tworzy się w Podkowie tzw. strefa
pusta. Postępuje załamywanie się społeczności (loss of
community), a społeczność nie zajmuje miejsca w świadomości jednostek.
Nie oznacza to braku struktur, ale ich odbiór jako nieistotnych. I tak
właśnie dzieje się w Podkowie, i ja sam jestem tego bardzo dobrym
przykładem - o zgrozo! Takie jest moje wrażenie, choć przecież wiem,
że istnieje w Podkowie Towarzystwo Przyjaciół Miasta-Ogrodu, bardzo
prężne, zaangażowane w życie społeczne miasta, wydające książki
o Podkowie, posiadające własną stronę www. Działa także podkowiański
PKPS, organizujący zbiórki dla ubogich. Słyszałem o zimowych wyjazdach
dla dzieci na narty, o letnich koloniach. Wiem także, że wszelkie
działania podejmowane przez Radę Miasta są często poddawane krytyce,
czasami akceptowane. Zewsząd słychać głosy mieszkańców, którzy wydają
się zainteresowani swoim otoczeniem. Przecież nie można od wszystkich
wymagać, by angażowali się w społeczne akcje. Nie wolno mi więc
całkowicie i jednoznacznie ocenić, że Podkowa to już tylko i wyłącznie
sypialnia.
Podkowa rozwija się razem z powiatem grodziskim, który jest jednym
z najlepszych w całej Polsce miejsc do inwestowania (w ostatnim rankingu
"Rzeczpospolitej", Grodzisk Mazowiecki znalazł się w pierwszej
dziesiątce). Trzeba wykorzystać nadarzającą się okazję i promować także
Podkowę jako miejsce godne odwiedzenia.
Dla mnie, jako dla młodego człowieka, Podkowa nie jest atrakcyjnym
miejscem do spędzania wolnego czasu. Nie ma tu przytulnych knajpek,
kafejek, małych restauracji. Nie ma zajęć, do których przyzwyczajeni są
mieszkańcy miast. Ale jest wiele innych rzeczy, których nie dostrzega
się od razu. Są puste polne dróżki i lasy, z wyznaczonymi ścieżkami.
które aż proszą się, żeby po nich jeździć na rowerze, są stadniny -
przy ul. Głogów i w Żółwinie. Jest park, który upodobały sobie
zakochane pary i szaleni rowerzyści skaczący z "Diablicy"*. Są
w końcu przepiękne stare domy, ogromne ogrody, coraz częściej zadbane,
mające swój charakter. Nie wiem także, czy gdziekolwiek indziej można
spotkać tyle psów, których w Podkowie jest co najmniej tyle, co
mieszkańców. Tutaj także śpiewają ptaki.
To tutaj w upalne lato, kiedy
w Warszawie nie da się wytrzymać i podróż samochodem lub kolejką do domu
jest katorgą, jest o dwa-trzy stopnie chłodniej, bo drzewa rzucają
zbawienny cień. W zimie z kolei długo utrzymuje się śnieg i Podkowa
staje się biała.
Na wiosnę przez moment jest wietrzna i nieprzyjazna, ale zaraz
pojawiają się pierwsze liście i kwiaty, w maju robi się znowu biało od
konwalii. Lato jest cudowne, zielone i pachnące, bo dochodzą zapachy ze
wsi - zbóż i innych roślin. Liście tworzą tunele nad ulicami.
Jesienią staje się kolorowa i tak jak w lecie słoneczna. Najlepiej
wtedy wybrać się na spacer do parku i przejść się ulicą Lilpopa, której
urokowi o tej porze roku nic nie dorówna. Można jechać do Turczynka lub
Dębaka, żeby zbierać kasztany.
Moim zdaniem Podkowa Leśna będzie się rozwijać. Coraz więcej osób
chce się do Podkowy przeprowadzić, żeby uciec od zgiełku, hałasu i tłoku
wielkiego miasta. Jej atrakcyjność wzrasta, powstaje wodociąg
i kanalizacja, wreszcie łatwo o telefon, poprawia się stan ulic.
Wierzę, że pewnego dnia powstaną wzdłuż nich ścieżki rowerowe.
Jednak Podkowa jest i zawsze będzie sypialnią. Tutaj nie tworzy się
miejsc pracy, nie ma zachodnich koncernów, ani wielkich fabryk. Gdyby
zaczęły się pojawiać, Podkowa przestałaby istnieć. Więc pozostanie
sypialnią. To dobrze. Ważne jest jednak, by była sypialnią wygodną, by
stała się ulubionym miejscem wypoczynku i spędzania wolnego czasu, by
oferowała jak najwięcej ze swego piękna mieszkańcom i gościom. Pora
zwrócić uwagę na promocję miasta, na pokazanie jego urody. I to jest,
w moim przekonaniu, dodatkowe zadanie dla radnych.
Dla mnie Podkowa jest miejscem, do którego zawsze chętnie wracam.
Miejscem, w którym, jeżeli kiedyś będzie mnie na to stać, chciałbym
kupić lub wybudować dom. To miejsce dobre dla rodzin z dziećmi
i starszych osób, które spokojnie patrzą na wiecznie spieszących się
młodych ludzi. Ale nie dla tych, którzy są na "rozwojowym" etapie
życia - troszkę za daleko do Warszawy, trochę zbyt pusto. Za rzadko
jeżdżą kolejki, a korki stają się zbyt uciążliwe. Ale Podkowa to
miejsce narodzin i powrotów.
Wiele osób mówi, że miasteczko zmieniło swój charakter. A ja myślę,
że to mieszkańcy i czasy się zmieniły. Podkowa Leśna w dalszym ciągu
pozostaje miasteczkiem z boku od głównej drogi. I gdyby nie biała
tablica z nazwą miejscowości, przejeżdżający szosą z Pruszkowa do
Grodziska nic by nie zauważyli. Nie widać jej z drogi, nie widać jej
także z samolotu - ot, jeszcze jeden las pod Warszawą między wieżą
w Raszynie i kominem straszącym koło Pruszkowa. Tyle tylko, że ten las
ma kilka tysięcy mieszkańców i własną historię: odłamek bomby, która
spadła na Podkowę we wrześniu 1939 roku, przejęty zrzut, Stawisko -
słynną ostoję dla wygnańców warszawskich - no i jeszcze kilkunastu
żarliwych lokalnych patriotów. I tyle.