Zdążyliśmy zapomnieć, że demokracja to przewrotna figlarka,
choć współcześnie zdaje się być najlepszym systemowym
rozwiązaniem.
Jej klasyczną postać mocno krytykował mędrzec Platon, dla
którego wśród złych ustrojów wyróżniała się wprawdzie
pozytywnie, ale wśród dobrych była najgorszym. Zdaniem
jakby przychylniejszego jej Arystotelesa i tak stanowiła
tylko - jako rządy ,,dla korzyści ubogich'' -
zwyrodnienie ustroju właściwego, politei, czyli rządów
obywateli ku ogólnemu pożytkowi.
Za nieobecną tęsknimy, zadomowioną zaś, gdy zademonstruje
swe nieobliczalne sztuczki, nierzadko pozwalają przepędzić
niegdysiejsi wielbiciele. Gdy zwyciężają ,,nie nasze
poglądy'' i ,,nie nasi'' ludzie, podejrzewamy, że przysnęła
i obmyślamy lepsze metody dowiedzenia ,,jedynie słusznych
racji''.
Odmiana rodzima, reanimowana nie tak dawno niemałym
wysiłkiem (a też mocno jest wiekowa), u schyłku tego lata
wzruszyła nielicznych zainteresowanych skromnymi obchodami
nieokrągłych rocznic klęsk ich młodości i powtórnymi
pogrzebami znaczących postaci II Niepodległej: sanacyjnego
prezydenta Ignacego Mościckiego i antysanacyjnego
generała-premiera Władysława Sikorskiego. Jakże inne emocje,
jeszcze kilka lat temu, towarzyszyłyby podobnym
wydarzeniom! Także wśród młodzieży, która, nawet
zainteresowana historią, odrzuca dziś związane z nią
sentymenty.
Rownież 11 listopada raczej starsi uronią łzę, słysząc
,,Pierwszą Brygadę''. Niekoniecznie też będą pamiętać, że w
międzywojniu demokracji nie zawsze dobrze się wiodło.
Zresztą młodzi, którzy konspirowali przeciwko
pseudodemokratycznej PRL, patronem swych marzeń o
demokracji właśnie, nie tylko o niepodległości, czynili
nierzadko Marszałka Piłsudskiego (oj, zdziwiłby się
wielce!), dzięki czemu w demokratycznej III RP stał się on
protektorem licznych uczelni, ulic i placów. Cóż, symbolem
demokracji ateńskiej był wieloletni jedynowładca Perykles.
Także wybory wrześniowe (demokracja zaprezentowała wówczas
cała swą finezję) pokazały, że historia niewielu już
obchodzi. Przewagę zyskali głosujący, którzy kierowali się
nie przeszłością, nie przyszłością zresztą również, lecz
dotykaną i dotkliwą teraźniejszością. Później niejednego
przeraziło, gdy odnalazł siebie po stronie większości.
Większość przecież nie zawsze miewa rację. Demokracja
szlachecka wymyśliła na tę okoliczność liberum veto -
głos wolny, dla ochrony mniejszości przed zdominowaniem, a
wszystkich przed absolutystycznymi zapędami niekoniecznie
mądrych władców. Przywilej kontrowersyjny, gdyż nadużywany
z czasem, ze szczytnych przecież wyrastał pobudek. Każdy
szlachcic - obywatel czuł się współodpowiedzialny za losy
państwa i początkowo rzeczywiście raczej dla idei, nie dla
pieniędzy sejmy zrywano. Czynili to równie chętnie sami
monarchowie przez podstawionych ludzi. Na sejmach
,,ucierano'' aż do ogólnego ,,konsensusu''. Jakoś ta
I Rzeczpospolita funkcjonowała i nawet z wrogami sobie
radziła, póki nie popadła w samozadowolenie i nie straciła
instynktu samozachowawczego. Demokracja bowiem sprzyjała
dobremu samopoczuciu obywatela, ale jedynowładztwo było
skuteczniejsze, gdy państwo pragnęło rozszerzyć swe granice
lub bronić się przed zachłannymi sąsiadami.
Nadal dobrze jest mieć sąsiadów demokratów. Właśnie
demokratyczny świat opowiedział się po stronie walczącego z
parlamentem rosyjskiego prezydenta, uznając taki wybór za
mniejsze zło, i już niepokoi się efektami zwycięstwa
popieranej siły.
Różnie więc jest z tą demokracją, ale niech już przy nas
zostanie z całym dobrodziejstwem inwentarza. A co z
tytułowym pytaniem? Zobaczymy.